Inspiration

Performing a solo show at the Edinburgh Festival Fringe

It has been my goal to perform at the Edinburgh Festival Fringe ever since I came to the UK for the first time - and for good reasons. It’s not only the biggest theatre festival in the world offering amazing opportunities, but also an incredible adventure in a city that for a month becomes this glorious, colourful, energetic space full of people living their dream. Sounds great! Is it easy? No, it definitely isn’t! Do you need to be ready for things not going your way? Absolutely! Are people charging for accommodation taking the piss? Big time. Let’s get started then, shall we?

Jednym z moich marzeń było zagranie spektaklu na Festiwalu w Edynburgu - z wielu powodów. Nie tylko jest to największy festiwal teatralny na świecie otwierający nas na nowe możliwości, ale też niesamowita przygoda w mieście, które przez cały miesiąc tętni kolorem i energią ludzi powiązanych pasją do sceny. Brzmi super! Czy jest to łatwe? Zdecydowanie nie! Czy musimy przygotować się na to, że nie wszystko będzie szło po naszej myśli? Jak najbardziej! Czy ludzie wynajmujący lokum przyjezdnym kpią sobie z artystów wygórowanymi cenami? Koszmarnie! To co, zaczynamy?

The Balmoral Hotel

Calton Hill

Preparation

Let me start with this: not everyone produces a show by themselves like I did. Obviously! But it’s the example I want to give you also to show it is doable! I have written my show, Daddy Issues, and performed it in London and on two UK tours to get reviews. It really helps to do your marketing ground work. I took care ot the festival admin mysef too - which is a big part of the EdFringe prep. The production side of things is a lot of paperwork (emailwork and filling-a-form work if you like). If you wanna do it solo, you can - but be ready to spend quite a bit of your time doing so: there will be a lot of emails coming through each week asking you to fulfil many different tasks on a deadline.

Zacznijmy od tego: nie każdy podchodzi do produkcji festiwalowego spektaklu na własną rekę, jak zrobiłam to ja. Ale chcę o tym opowiedzieć, żeby Wam pokazać, że można i się da! Sama napisałam swój monodram, który miał premierę na festiwalu w Londynie, po czym zabrałam go na dwa tournee po Wielkiej Brytanii, żeby zgarnąć recenzje i móc je wykorzystać do marketingu. Naprawdę polecam nagromadzić trochę materiałów promocyjnych, bo to pomaga potem w sprzedaży spektaklu teatrom oraz biletów widzom. Sama też zajęłam się produkcją i stroną administracyjna przed EdFringe. Papierkowa robota zajmuje sporo czasu, ale można to zrobić solo, o ile jest się przygotowanym na wiele maili, deadlinów i zaproszeń do wysłania dziennie.

Edinburgh Castle

Getting there

Based on my London start as an example, you can fly, you can train, you can coach. You can mix and match. I came from London on a National Express coach because it is much cheaper, but mainly because I had all my set with me. Be aware that coaches have luggage limits as well! So read up about it before you bring both a suitcase and your set to the coach station to avoid stress as you may need to book your theatre bits as extra.

Jak dotrzeć do Edynburga? To zależy skąd, oczywiście, ale podam swój londyński przykład. Można samolotem, można pociągiem (co w Wielkiej Brytanii często jest najdroższą opcją), można autokarem. Ja wybrałam się autokarem, bo jest o wiele tańszy, ale głównie ze względu na transport sporej ilości elementów scenografii do spektaklu. Pamiętajcie, że autokary też mają limit bagażu! Także warto się nimi zapoznać zanim dotrzemy na stację, żeby uniknąć stresów i niedomówień.

On the way to the Arthur’s Seat

The view from Arthur’s Seat

Your theatre venue

This is down to individual preference of where you apply and then the artistic directors choices of whether they would offer you a slot. I was invited by the Pleasance to perform at the Courtyard, which was a dream come true for me. For anyone considering Pleasance: they are worth it. You feel incredibly looked after by Nic and the team. Very much recommend applying. In general, I think the marketing you got from all the shows you do before applying for the Fringe venues helps with getting the space that is your first choice.

Wybór teatru na Festiwal w Edynburgu. Jest to kwestia mocno indywidualna, możemy wysłać zgłoszenie do wielu i sprawdzić, który teatr zaoferuje nam miejsce. Ja dostałam zaproszenie do Pleasance Courtyard, który zawsze był moim numerem jeden. Jeśli rozważacie Pleasance powiem od razu: warto! Przez cały miesiąc naprawdę można czuć się zaopiekowanym przez Nica i ekipę, pomoc w różnych sytuacjach, a także ze strony technicznej. Wracając do składania aplikacji do teatrów, jak wspomniałam wcześniej, marketing/recenzje pomagają w dostaniu się do naszego wybranego teatru.

Pleasance

Pleasance Courtyard

Hamlet with Ian McKellen

Ian McKellen

Performing

It can be tough, team. Especially if you are taking a solo show there and your directors/producers/writers/techies/friends/whoever you would bring with you are not there all the time or at all. There were many actors who had a full month of performances scheduled and they went home half way through (I would say, if this is something you decide to do, nothing wrong with that. Look after yourselves and your mental health). Tickets can be hard to sell, so you need to remember that flyering will take a big part of your time as well. Again, I think the more marketing prep you do before hand, the more you can include in your materials, leaflets, posters to help you sell your show. Also, apply for various competitions throughout the Fringe (and before) if you can - my play got longlisted for the Popcorn Writing Award by the Popcorn Group and BBC Writersroom, which was announced on the first week of the Fringe and helped with selling my tickets enormously! So apply, cannot recommend and stress this enough. It’s worth it.

Regarding performing specifically a solo show, keep in mind you have no other actors to rely on, so look after yourself! Pleasance allows you to book up to three days off throughout the month, so give yourself a day off as well.

Występy. Nie ukrywam, że czasami może być ciężko! Zwłaszcza, jeśli bierzecie na festiwal monodram, a wasz reżyser/producent/pisarz/techniczny/ktokolwiek inny do wsparcia nie jest z wami przez cały miesiąc. Wielu aktorów, których spektakle chciałam zobaczyć, wróciło do domu w połowie miesiąca (powiem tak, jeśli zdecydujecie się wrócić wcześniej, nie ma w tym nic złego - dbanie o zdrowie psychiczne jest ważne). Sprzedaż biletów bywa trudna, kiedy na festiwalu jest 6 tysięcy innych spektakli, także trzeba pamiętać, że rozdawanie ulotek będzie sporą częścią naszego dnia! Znów, im więcej materiałów marketingowych nagromadzimy przed festiwalem, tym więcej możemy dodać do plakatów/ulotek. Polecam także zrobić research konkursów odbywających się w ramach festiwalu. Moja szuka została nominowana do Popcorn Writing award przez Popcorn Group i BBC Writersroom, co zostało ogłoszone na samym początku festiwalu i bardzo pomogło w sprzedaży biletów. Także wysyłajcie zgłoszenia na konkursy!

Nawiązując jeszcze do brania monodramu na festiwal, warto pamiętać, że nie ma z nami innych aktorów na scenie, więc dbajcie o siebie! Pleasance pozwala zabukować do trzech dni wolnych w czasie festiwalu i naprawdę warto dać sobie przerwę.

Stockbridge

The city

Walk a lot! Edinburgh is an absolutely magical and stunning place to get lost in a little. There are so many hidden gems and beautiful spots that can be easy to miss, so go and explore! Additional bonus of performing at the Fringe: you get to know this city very well as you get to live there for a month! Here are some of the spots I recommend:

  • MOTHER INDIA CAFE - incredible Indian food.

  • HIMALAYA CENTRE, TIBETAN CAFE - incredible momos (Nepalese dumplings).

  • THE RAEBURN - a great pub in Stockbridge with an outside garden full of lanterns.

  • DEAN VILLAGE - a hidden small village with a 19th century buildings over a stream.

  • CALTON HILL - the most iconic, postcard view of Edinburgh.

  • ARTHUR’S SEAT - a great hike for your day off offering 360 degree views of the city.

  • STOCKBRIDGE - a beautiful neighbourhood for a walk away from touristy places. Gorgeous houses!

  • THE VINCENT PUB - stunning little pub we visited many times, it’s in Stockbridge so more of a local spot than a touristy one, nice for a breather away from the hustle!

  • EDINBURGH COPY SHOP - this one is for my fellow artists, if you get reviews you wanna print the snippets of to add to posters, head there. You can order via email and pick up next day (in most cases, there may be a slight delay as the Fringe goes on and everyone prints everything, but it’s still very quick and for a decent price).

Miasto! Spacerujecie jak najwięcej! Edynburg jest przepięknym i magicznym miejscem na to, żeby zgubić się nieco w jego ulicach i zakamarkach. Jest w nim wiele ukrytych lokacji, które można łatwo przegapić, także spacerujcie i odkrywajcie! Jednym z bonusów bycia na festiwalu Fringe jest to, że mieszkacie w Edynburgu przez calutki miesiąc i naprawdę możecie poznać to miasto od lokalnej strony. Kilka rzeczy, które odkryłam tym razem:

  • MOTHER INDIA CAFE - przepyszne jedzenie rodem z Indii.

  • HIMALAYA CENTRE, TIBETAN CAFE - przepyszne nepalskie pierożki momo.

  • THE RAEBURN - super pub in Stockbridge z rozświetlonym lampkami ogródkiem.

  • DEAN VILLAGE - wioska z 19-wiecznymi budynkami nad urokliwym strumykiem.

  • CALTON HILL - znany z pocztówek widok na miasto.

  • ARTHUR’S SEAT - wspinaczka na wzgórze oferująca panoramiczny widok. Super na dzień wolny od spektaklu!

  • STOCKBRIDGE - piękna dzielnica, idealna ma spacer, na uboczu od głównych szlaków turystycznych. Cudowne domy!

  • THE VINCENT PUB - malutki pub w Stockbridge, bardziej dla lokalnych, niż turystów, z dala od festiwalowego zgiełku.

  • EDINBURGH COPY SHOP - okej, to dla moich artystów. Jak dostaniecie recenzje, będziecie chcieli je dodrukować do ulotek lub wydrukować jako naklejki na już rozwieszone plakaty. Można zamawiać mailem i zazwyczaj wszystko jest gotowe do odebrania następnego dnia (czasem dłużej, zwłaszcza w samym środku festiwalu, ale nadal wszystko jest donodebrania dość szybko). Przystępne ceny!

The Vincent Pub in Stockbridge - dog friendly, so a great chance to meet some lovely pups!

Most importantly? Have fun, immerse yourself in the festival and the city and enjoy performing at the biggest theatre festival in the world!

Najważniejsze? Dobrze się bawcie, zagłębcie się w festiwalu i cieszcie się z występowania na tym największym na świecie teatru!

Dean Village

Laundry drying near Dean Village

Dean Gardens

The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page.

Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji.

Post-Lockdown Travel

The New Normal Mask-querade.

To be honest, I didn’t quite expect to be able to go anywhere this summer. Not that travel is a priority when the world battles the pandemic and people’s lives are at risk, of course. It’s just a simple need to change your surroundings beyond a daily walk, a trip to your local supermarket and walk around one’s home. Or even, to fuel some hope that the world can soon go back to what is now called a “new normal”. So when the list of post-lockdown air bridges was released, Gavin jumped on booking tickets to Italy for the end of July.

Jeśli mam być szczera, to nie myślałam, że uda nam się pojechać gdziekolwiek tego lata. Wiadomo, podróże nie są koniecznością, kiedy świat zmaga się z pandemią zagrażająca życiu wielu osob. Chodzi mi po prostu o zaspokojenie potrzeby zmiany otoczenia, które od kilku miesięcy składało się głównie z jednego spaceru dziennie, wyjścia na zakupy czy marsz po własnym domu. Powiem więcej, dla mnie możliwość podróży to nadzieja, że świat niedługo wróci chociażby do pewnego rodzaju normy. Dlatego więc, kiedy ogłoszono listę krajów, do ktorych można wyskoczyć z Wielkiej Brytanii bez kwarantanny, Gavin wyszukał dwa bilety do Włoch na koniec lipca.

GETTING THERE

The airports are different, but not ridiculously. A lot of restaurants and shops are closed, but enough is now available to travellers to make you feel comfortable. Face coverings are a must, they have to stay on your face at all times with an exception of sitting down for a meal. I’m sure each country has a slightly different system when it comes to collecting people’s personal details. Our destination was Italy and in its case you need to fill in a printed form. In the end wasn’t even checked or collected but it’s best to be safe (it may also be different when it comes to certain airlines, our outbound flight was with Ryanair and return with British Airways which were more strict when it comes to collecting passengers’ data - more on that later).

Na lotniskach większość usług wraca do normy. Wystarczająco dużo sklepów i restauracji jest otwartych, aby mieć dookoła siebie zwyczajowy komfort przed odlotem. Maski są koniecznością, pomijając jedynie chwilę, kiedy usiądziemy coś zjeść. Zapewne wiele krajów ma własny system zbierania informacji od podróżujących - naszym celem były Włochy - wymagano formularza z wypełnionymi detalami tupu miejsce zatrzymania i dokumenty tożsamości. Ostatecznie, nikt od nas tych papierów nie wziął ani ich nie sprawdził, ale warto je mieć na wszelki wypadek (różnice robią też linie lotnicze. Nasz lot do Włoch był z Ryanairem, a powrotny z British Airways, które miało bardziej precyzyjny system kolekcjonowania informacji).

IMG_4900.jpeg

FLORENCE

We landed in Bologna, packed our hand luggage into a deep-blue coloured Fiat 500 and drove to Florence, which was our base for the next three nights. Our first evening in this stunning city is a good competitor to be my favourite of all trip. We found a lovely local pizzeria only a few minutes walk away from our airbnb. We sat outside amongst cheerful Italians who were chatting, drinking multiple glasses of spritz or wine, eating slices after slices and smoking. We ordered a Florentine steak with a side of spinach and beans as well as a pizza and some house wine (delicious and dead cheap, which for a Londoner used to high prices of everything became a pleasant surprise). Warm air, amazing food and good company all belong in the box of my favourite travel moments.

Wylądowaliśmy w Bolonii, przepakowaliśmy bagaże podręczne (tylko z takimi zazwyczaj latamy nawet na długie urlopy, bo szkoda życia na kolejki) do granatowego Fiata 500 i pojechaliśmy do Florencji, naszej bazy na kolejne trzy noce. Nasz pierwszy wieczór w tym mieście zdecydowanie był jednym z moich ulubionych. Znaleźliśmy fajną lokalną pizzerię kilka minut spacerem od naszego airbnb. Usiedliśmy pośród rozgaworzonych Włochów, którzy snuli głośne rozmowy nad winem lub spritzem, jedząc coraz to kolejny kawałek pizzy i namiętnie paląc papierosy. My zamówiliśmy stek po florentyńsku z dodatkiem białej fasoli i szpinaku, a także (nie wypadałoby nie!) pizzę i wino (cudne w smaku i tanie! Co dla Londyńczyka, przyzwyczajonego do wysokich cen praktycznie wszystkiego, zawsze będzie miłym zaskoczeniem). Ciepłe powietrze, świetne jedzenie, miłe towarzystwo, wszystko co mieści się w moim zbiorze ulubionych wspomnień z podróży.

Pizzeria Trattoria San Jacopino

Pizzeria Trattoria San Jacopino

IMG_4880.jpeg
I love a photo booth. Dress from Traffic People

I love a photo booth. Dress from Traffic People

A lovely bakery, called S.forno.

A lovely bakery, called S.forno.

IMG_4886.jpeg
The  famous Ponte Vecchio.

The famous Ponte Vecchio.

IMG_4911.jpeg
IMG_4903.jpeg
IMG_4905.jpeg
IMG_4916.jpeg
Gelateria Vivoli.

Gelateria Vivoli.

6EAAAB90-77A0-42A4-B1F1-E2860B7644FD.jpg
IMG_4844.jpeg
IMG_5112.jpeg
IMG_4855.jpeg
Adjustments.jpeg

As mentioned, you can enjoy most businesses being open, just be sure to have your mask with you at all times, so you can quickly pop it over your nose and mouth when going inside closed spaces. No cheating and leaving your nose hanging! In most places you will be caught out on that (guilty!). I suppose a good trade off for all that necessary mask business is enjoying the cities and towns with a lot less tourists than you would usually found there. For me a win-win in keeping any virus-spreading in check and actually having a good time around the most beautiful landmarks Italy has to offer.

Jak wspomniałam wcześniej, większość biznesow działa jak przed kwarantanną, ale maskę należy mieć zawsze przy sobie, żeby szybko zasłonić nią nos i usta wchodząc do zamkniętych przestrzeni. Bez oszukiwania i wystawiania nosa ponad maską! Zostanie wam to wytknięte (ups!). Jeśli pomimo tego, że maski są póki co zrozumiałą koniecznością, nadal uważacie je za dość niekomfortowe dla podróżników, to skupcie się na tym, że w bonusie dostajecie za to komfort zwiedzania miast z o wiele mniejszą liczbą turystów, niż znaleźlibyście tam poza rokiem 2020. Jak dla mnie to same plusy, spowolnienie rozpowszechniania się wirusa i możliwość na spokojnie docenienia najpiękniejszych włoskich zabytków.

PISA & LUCCA

Florence is a short drive from other Tuscan places that should be on your travel list. Our itinerary tends to be pretty busy, but allows us to see main sights while enjoying a lot of leisure time away from touristy spots, so we visited Pisa to see the leaning tower, but left soon after for a much more pleasant walk and lunch in a town called Lucca (including a dream a little dream of beef tartare - I will list all the places at the end of this post).

Florencja położona jest bardzo blisko innych wartych zobaczenia miejsc. Nasze plany podróżnicze zazwyczaj są dość ambitne, pozwala nam to zobaczyć wiele rzeczy jednocześnie znajdując czas na relaks z dala od turystycznych opcji. Odwiedziliśmy zatem Pizę, aby zobaczyć jej słynna krzywą wieżę, ale opuściliśmy to niewielkie miasteczko niedługo po spacerze i udaliśmy się na lunch w miejscowości Lucca (lunch składający się między innymi z niebiańskiego tatara - liste wspomnianych miejsc załączę na końcu posta).

IMG_5175.jpeg
IMG_5174.jpeg
IMG_5204.jpeg
The town of Lucca that we visited for lunch after Pisa.

The town of Lucca that we visited for lunch after Pisa.

IMG_5216.jpeg
IMG_5220.jpeg
IMG_5221.jpeg
IMG_5225.jpeg
IMG_5223.jpeg
IMG_8377.jpeg
IMG_5286.jpeg
IMG_5414.jpeg

SAN GIMIGnANO & SIENNA


Leaving Florence behind, we visited picturesque San Gimignano and spend an afternoon in Siena (fun fact - did you know that the paint colour Siena or Burnt Siena is named after this city’s buildings colour? When I was a kid who played with paints a lot I always wondered why the colour was called this way and only learned why as a teenager. It was good to finally see the actual place with my own eyes!).

Zostawiając Florencję za nami, odwiedziliśmy malownicze San Gimiliano i spędziliśmy popołudnie w Sienie (ciekawe info - wiedzieliście, że nazwa koloru farb siena lub siena palona pochodzi od koloru budynków w tym mieście? Kiedy byłam dzieciakiem, który z farbami miał sporo do czynienia, zawsze zastanawiałam się, co ta nazwa znaczy. Chyba dopiero jako nastolatka doczytałam się szczegółów. Ciesze się, że nareszcie zobaczyłam Sienę na własne oczy!).

San Gimiliano.

San Gimignano.

San Gimiliano’s olive grove. Wearing Traffic People skirt, H&M bag & shoes, Daniel Wellington watch.

San Gimignano’s olive grove. Wearing Traffic People skirt, H&M bag & shoes, Daniel Wellington watch.

IMG_8581.jpeg
Siena skyline.

Siena skyline.

Piazza del Campo, Siena.

Piazza del Campo, Siena.

IMG_8662.jpeg
IMG_5595.jpeg
IMG_8720.jpeg
IMG_5619.jpeg
IMG_5637.jpeg
IMG_5647.jpeg
IMG_8769.jpeg

BORGO LA CAPRAIA

In the evening we parked our Fiat on a hill in the middle of Tuscan countryside to enjoy some time spent away from the cities and simply relax. Here’s a few things you need to know about Tuscany at that time of the year (in case any of these things may put you off): spiders are a-plenty, so either get over it or at least try not to freak out (they will eat your flies, so here’s a plus). Wasps will try to take a catwalk down your cheese and mortadela slices, they also use a pool to drink, so there’s plenty of them around there - we learned to create a decoy by occasionally splashing pool water onto the walkway away from our spot, so they hang around there (it works, I think it’s easier for them to drink from the puddle). Also, local cats will be used to visitors feeding them, so try not to do that as these cute beggars will not leave you alone and serenade you with meows during meals (the owners DO feed them, just to clarify. But they don’t want any food, they want YOUR food). Also, little bats fly low at dawn, which I personally love, but I know not everyone’s a fan of them. Horse flies appear in the evenings and their bites are a pain… literally! Apply ice if you can, but be prepared to have that bite mark on you for a while (over two weeks later, my bum still had a painful mark!). And finally, the mosquitoes. Make sure to bring a spray AND a plug to keep them away (to be honest, they both come very useful in the cities too. It’s Tuscany’s summer climate thing). To sum up - enjoy the nature, but be aware that on occasion the nature may enjoy you too.

Pod wieczór zaparkowaliśmy naszego Fiata na wzgórzu w toskańskiej wsi, aby zaszyć się tam na kilka dni, z dala od zgiełku miast. Oto kilka rzeczy, które powinniście wiedzieć o Toskanii o tej porze roku (na wypadek, gdyby któraś z tych rzeczy miała szansę was zniechęcić): pająków jest cała masa, także albo postaracie się tego nie zauważać, albo przynajmniej nie panikować na ich widok (odwdzięcza się jedzeniem much). Osy będą chciały zrobić sobie wybieg z waszego sera i mortadeli, mają też w zwyczaju pić wodę z basenu, także jest ich wokoło cała masa - my zaczęliśmy stwarzać wabik na nie z dala od naszych leżaków, wystarczy zrobić na kafelkach dookoła basenu sporą kałużę, która je zainteresuje (widocznie łatwiej jest im pić z kałuży). Miejscowe koty, rozpieszczone przez odwiedzających, będą próbowały dobrać się do waszego jedzenia. Lepiej unikać częstowania ich kolacją, inaczej ci cudni żebracy nie zostawią was w spokoju, wyśpiewując miauczące serenady przy posiłkach i udając zabiedzonych (żeby było jasne: właściciele karmią wszystkie zwierzęta! One po prostu nie chcą zwyczajowego żarcia, chcą TWOJE żarcie). Kolejna sprawa - nietoperze. Latają dość nisko o zmierzchu, co mnie osobiście sprawia ogromną frajdę, ale wiem, że nie każdy za nimi przepada. Muchy końskie pojawiają się z wieczora, ich ugryzienia są dość bolesne, więc w miarę możliwości warto zrobić na nich okład z lodu (i wiedzieć, że znamię pozostanie z nami przez dłuższy czas - ja nadal miałam jedno na pośladzie po ponad dwóch tygodniach!). I na koniec, komary. Upewnijcie się, że macie ze sobą sprej do ciała i wtyczkę do kontaktu (w miastach też się wam przydadzą, to taki standard toskańskich wakacji). Podsumowując - cieszcie się z obcowania z naturą, ale miejcie na uwadze, że natura może też chcieć poobcować z wami.

IMG_8792.jpeg
IMG_5716.jpeg
IMG_5829.jpeg
IMG_5870.jpeg
IMG_5697.jpeg
Her face is like ‘Can you believe this guy?’

Her face is like ‘Can you believe this guy?’

IMG_5695.jpeg
IMG_8873.jpeg
IMG_5916.jpeg
IMG_6029.jpeg
IMG_5998.jpeg
IMG_6050.jpeg
IMG_6138.jpeg
IMG_6149.jpeg
IMG_6153.jpeg
IMG_6154.jpeg
IMG_6186.jpeg
IMG_6193.jpeg
IMG_6175.jpeg

SAN MARINO

After time spent in the countryside, we took a Tuscan detour to visit San Marino, a tiny republic with beautiful views from the top of Monte Titano. Surely I can’t be the only one fascinated by these micro states that remain independent to this day? Also, cable car, everyone. I’m in.

Po czasie spędzonym na wsi, zrobiliśmy sobie przerwę od Toskanii i odwiedziliśmy San Marino, niewielką republikę oferującą przepiękne widoki ze wzgórza Monte Titano. Na pewno nie jestem osamotniona w mojej fascynacji mikro-państwami, które pozostały niezależne po dziś dzień?

IMG_8947.jpeg
IMG_9010.jpeg
IMG_6217.jpeg

MODENA

From San Marino we drove to Modena which stole my heart during our golden hour walk through its medieval city centre. Our main destination of this balsamic vinegar capital was Franceschetta58 restaurant (even though I adore food, Gavin is the main choice maker when it comes to restaurants as he’s particularly good at finding them. Whether it comes to more “foodie” places such as the one mentioned, where the chef patron is famous Massimo Bottura, or eat-like-a-local spots far from the horrible touristy eats, he’s your man). Franceschetta58 serves wonderful food, great wines and the service is impeccable.

Z San Marino udaliśmy się do Modeny, która skradła moje serce podczas wieczornego spaceru po średniowiecznej starowce ozłoconej zachodem słońca. Naszym głównym celem podróży do tej stolicy octu balsamicznego była restauracja Frenceschetta58 (pomimo tego, że uwielbiam jedzenie, to Gav jest głównym dowodzącym w kwestiu wyboru miejsc - to jego konik, zarówno jeśli chodzi o wyszukiwanie miejsc jak to wspomniane powyżej, należące do słynnego szefa kuchni Massimo Bottury, czy też małe lokalne knajpki z dala od okropnych turystycznych restauracji). Franceschetta58 oferuje świetne jedzenie i wino, a serwis jest bliski perfekcji.

IMG_6273.jpeg
IMG_6275.jpeg
IMG_6276.jpeg
IMG_6283.jpeg
IMG_9101.jpeg
IMG_6290.jpeg
IMG_6292.jpeg
I love that this girl rode into my shot.

I love that this girl rode into my shot.

IMG_6313.jpeg
IMG_6345.jpeg
IMG_6347.jpeg
IMG_6348.jpeg
IMG_6349.jpeg
IMG_9167.jpeg
IMG_9168.jpeg
IMG_9172.jpeg
IMG_9174.jpeg
IMG_6351.jpeg

MARANELLO

We left Modena early to visit Maranello, famous for being the home of Ferrari. The museum is totally worth a visit if you are a racing fan or even if you simply enjoy looking at some nice cars. You can even have a go at the newest Formula 1 race symulator (for extra €25). My take from this visit? Give me all the vintage Ferraris, please and thank you (Ferrari 250 GTO will be just fine if in doubt). After that, it was time to drop our Fiat 500 at Bologna’s central station and board a train to Venice.

Opuściliśmy Modenę z samego rana, aby pojechać do Maranello, gdzie znajduje się główna siedziba Ferrari. Samo muzeum jest warte zobaczenia bez względu na to, czy jesteście fanami wyścigów, czy po prostu lubicie popatrzeć na fajne auta. Możecie też spróbować swoich sił na najnowszym symulatorze wyścigów Formuły 1 (za dodatkowe 25 Euro). Po tej wizycie przyznam, że sama chętnie przyjmę jakieś vintage Ferrari (250 GTO jak najbardziej wystarczy, jeśli macie wątpliwości). Popołudnie to pożegnanie z naszym Fiatem 500 i zostawienie go w Bolonii, skąd wskoczyliśmy w pociąg do Wenecji.

IMG_6381.jpeg
IMG_6406.jpeg
IMG_6479.jpeg
IMG_6520.jpeg

VENICE

I have to say, I fell in love with Venice the moment I stepped off the train. But I can also see how this small city center has a massive risk of being a touristy Disneyland during normal times of travel. Post-lockdown visit definitely made it very pleasant: less people, the lack of organised tourist groups, the waters (which famously attracted dolphins during quarantine, apparently), being cleaner and sans the bad smell (something I was warned about as being an issue when mentioning in the past that I would love to visit Venice someday). I hope the city can somehow manage the levels of tourists going forward and keep this unique place pleasant for both locals and visitors.

Muszę przyznać, że zakochałam się w Wenecji od pierwszego wejrzenia. Natomiast nietrudno zauważyć, jak to niewielkie centrum miasta może przeistoczyć się w turystyczny Disneyland, zwłaszcza w czasach podróży sprzed pandemii. Odwiedzenie Wenecji niedługo po ponownym otwarciu granic na pewno miało swoje plusy (choćby brak tłumów, brak wielkich zorganizowanych grup turystycznych i czystsza woda, która w czasie kwarantanny przyciągnęła ponoć delfiny, nie miała nieprzyjemnego zapachu, przed którym ostrzegano mnie w przeszłości na moje wspomnienie, że chciałabym zobaczyć to miasto). Mam szczerą nadzieję, że Wenecji uda się w przyszłości utrzymać podobny poziom turystów, upewniając się, że jest to miejsce wygodne przede wszystkim dla mieszkańców, ale dla odwiedzających również.

IMG_6638.jpeg

Now onto one of the best things about Venice: cicchetti. It’s a local name for little snacks, canapés or cold dishes served with a drink in bàcari bars and osterias. We pretty much skipped heavy dinners for cicchetti bar crawls, where one particular stole our hearts and made us go back there the day after, I will link it below. Also, be sure to have some Aperol Spritz (it’s much cheaper and sadly much better than the one you get served in most bars in London. Must be some Italian magic added to it) and spaghetti al nero di sepia (cuttlefish black ink spaghetti - it stains your lips but it’s totally worth it! I’ve had a delicious plate of it in a lovely alley restaurant I will recommend to you as well).

Teraz do sedna, czyli jednego z największych uroków Wenecji: cicchetti. Jest to lokalna nazwa nadana drobnym przegryzkom, niewielkim kanapkom i zimnym potrawom, serwowanych w barach typu bàcari i osteria. W upalne dni zdecydowanie warto zamienić ciężkie kolacje na odwiedzenie kilku różnych barów z cicchetti (jeden tak przypadł nam do gustu, że wróciliśmy do niego kolejnego wieczora, załączę link w stopce). Warto też skusić się na kieliszek Aperol Spritzu (jest o wiele tańszy i “niestety” o wiele lepszy niż to, co serwowane jest w większości londyńskich barów. Spróbowanie drinków z Aperolem w Polsce jest jeszcze przede mną, stąd brak porównania). Kolejna potrawa, która koniecznie powinna znaleźć się na waszej liście, to spaghetti al nero di sepia (spagetti z atramentem z mątwy - zafarbuje wam usta, ale jest tego warte! My spróbowaliśmy tego lokalnego specjalu w restauracji, którą też wam zasugeruję).

Ostaria dai Zemei. These babies made us come back the 2nd night. De-li-cious!

Ostaria dai Zemei. These babies made us come back the 2nd night. De-li-cious!

Also, ask for wine recommendations. It’s worth it! (They make great Aperol Spritz too).

Also, ask for wine recommendations. It’s worth it! (They make great Aperol Spritz too).

IMG_7068.jpeg

I think Venice is one of these places where pictures from speak much MUCH louder than any words written (unless you’re Shakespeare). So here comes a few of them.

Moim zdaniem Wenecja jest jednym z takich miejsc, skąd zdjęcia są bardziej wymowne, niż jakiekolwiek słowa (chyba, że jesteście Szekspirem). Oto kilka poniżej.

IMG_9309.jpeg
The famous Ponte Rialto.

The famous Ponte Rialto.

Lovers. I loved the mood of this street.

Lovers. I loved the mood of this street.

IMG_6703.jpeg
IMG_6715.jpeg
IMG_6809.jpeg
IMG_6814.jpeg
IMG_6810.jpeg
IMG_6818.jpeg
IMG_6820.jpeg
This gonna wished us a good Saturday. We panicked and couldn’t respond and she’s disappeared. We felt guilty for a good few hours and couldn’t let it go. ;) She lived across the street from us and I hoped she would stick her head out again… She didn…

This gonna wished us a good Saturday. We panicked and couldn’t respond and she’s disappeared. We felt guilty for a good few hours and couldn’t let it go. ;) She lived across the street from us and I hoped she would stick her head out again… She didn’t. Wow, it still bothers me! Happy Saturday to you too! If from a distance.

IMG_6827.jpeg
IMG_6831.jpeg
IMG_6833.jpeg
IMG_9431.jpeg
IMG_6877.jpeg
IMG_6876.jpeg
I have a thing for laundry hanging outside. It’s such a summer thing. Also, that woman makes this photo look like it’s the 90s again (maybe it’s the hair?), I love it.

I have a thing for laundry hanging outside. It’s such a summer thing. Also, that woman makes this photo look like it’s the 90s again (maybe it’s the hair?), I love it.

Ponte dei Sospiri, the Bridge of Sighs can be seen in the distance. It connects interrogation rooms and the prison, hence the name (given in English by Lord Byron): those who lost their freedom sighed when crossing the bridge, looking at Venice for …

Ponte dei Sospiri, the Bridge of Sighs can be seen in the distance. It connects interrogation rooms and the prison, hence the name (given in English by Lord Byron): those who lost their freedom sighed when crossing the bridge, looking at Venice for the last time (alternative name explanation says it’s the sighs of lovers who sail under the bridge: if they kiss, they will enjoy eternal love. To be honest, I think this one comes from the gondoliers who charge you €90 for this pleasure…).

IMG_6896.jpeg
IMG_9544.jpeg
IMG_9552.jpeg
IMG_9563.jpeg
IMG_9572.jpeg
IMG_6978.jpeg
IMG_9591.jpeg
IMG_9610.jpeg
IMG_7046.jpeg
My personal heaven.

My personal heaven.

Dress from Traffic People.

Dress from Traffic People.

IMG_7047.jpeg
No photo please.

No photo please.

IMG_7063.jpeg
IMG_7165.jpeg
I adore places like this, where craftsmen still do everything by hand.

I adore places like this, where craftsmen still do everything by hand.

IMG_7053.jpeg

On a whole - the new normal ain’t too bad, especially when less tourists around is a trade off. However, the news are serving daily info about the cases of Covid-19 rising and the air bridges closing, so listen for updates, wear a mask and stay hopeful. After all, we are all in this together!

Here are some of the details I promised above.

  • our car rental was Sixt which we used abroad previous to this trip,

  • pizzeria in Florence is called Pizzeria Trattoria San Jacopino - locals don’t stop flooding and grabbing take aways which says a lot. Best tip - eat where locals go,

  • when in Florence, try founded inv1929 Gelateria Vivoli for gelato so tasty I could cry,

  • lunch spot in Lucca with that delicious tartare is called Cantine Bernardini,

  • in Siena, sit for lunch at Osteria Trombicche Vinaio,

  • we stayed at Borgo La Capraia when in the countryside - you can book it via airbnb,

  • Franceschetta58 is a more relaxed-vibe restaurant of Massimo Bottura (who's main eatery is regularly listed on the World’s 50 Best Restaurants list), you could see this chef in the first episode of Chef’s Table on Netflix (if you haven’t seen this series yet, watch it. It’s basically food porn with inspiring stories),

  • the cicchetti place in Venice I mention is called Ostaria dai Zemei - as I said, Gavin is pretty good at finding local places that local people eat at, and some of the ones he found overlapped with our airbnb host’s recommendations. Note here - ask your host and listen do their advice! They live there, they know where to go for a nibble and a drink! Our host Cristina was lovely (she even invited us out) so I will link her airbnb HERE.

  • spaghetti al nero di sepia can be found at Tratteria Pizzeria Agli Artisti amongst many other places, but that’s where we’ve had it.

Thank you for reading my blog! Comments and opinions always welcomed. Safe travels!

xox Anna

Podsumowując - “nowa norma” podróżnicza nie jest taka zła, zwłaszcza, że w zamian dostajemy miejsca z mniejszą ilością turystów. Nie mniej jednak, informacje aktualnie podają, że coraz więcej jest nowych przypadków koronowirusa w Europie, a kraje poddane zostają kolejnej kwarantannie, obserwujcie więc sytuację na bieżąca przed dokonywaniem rezerwacji, noście maski i nie poddawajcie się. W końcu wszyscy jestesmy w tym razem.

Poniżej kilka obiecanych rekomendacji.

  • samochód wypożyczyliśmy od Sixt, którego używaliśmy już wcześniej za granicą,

  • pizzeria we Florencji nazywa się Pizzeria Trattoria San Jacopino - lokalni mieszkańcy dzielnicy nie przestają ustawiać się w kolejce po odbiór pizzy na wynos, co tylko jeszcze lepiej świadczy o tym miejscu. Swoją drogą, to zawsze dobra wskazówka - jedzcie tam, gdzie jedzą miejscowi,

  • we Florencji odwiedźcie też założoną w 1929 Gelaterię Vivoli i skuście się na ich gelato,

  • lunch ze świetnym tatarem w Lucce znaleźliśmy w Cantine Bernardini,

  • w Sienie, wpadnijcie na lunch do Osteria Trombicche Vinaio,

  • zatrzymaliśmy się w sercu toskańskiej wsi w znalezionej na airbnb willi Borgo La Capraia,

  • Franceschetta58 to bardziej przystępna miejscówka Massimo Bottury, którego główna restauracja co roku znajduje się na liście 50 Najlepszych Restauracji na Świecie, a samego szefa kuchni mogliście oglądać w pierwszym odcinku serii Chef’s Table na Netflixie (jeśli jeszcze nie widzieliście, to załączcie koniecznie. To taki food porn z inspirującymi historiami życiowymi).

  • miejsce z cicchetti w Wenecji nazywa sie Ostaria dai Zemei - jak pisałam, Gavin jest niezły w wynajdowaniu fajnych lokalnych jedzeniowi, a niektóre z jego znalezisk pokrywały się z tymi poleconymi nam przez włascicielkę naszego airbnb. Ważne - słuchajcie swojego hosta, nie bójcie się też pytać o porady! Oni tam mieszkają, wiedzą najlepiej, gdzie warto zjeść czy wypić drinka. Nasza gospodyni, Cristina, była bardzo miła (zaprosiła nas nawet na spotkanie ze swoimi znajomymi), załączam jej airbnb TUTAJ.

  • spaghetti al nero di sepia możecie znaleźć między innymi w Tratteria Pizzeria Agli Artisti, którą my odwiedziliśmy.

Dzięki, że jesteście ze mną i czytacie mojego bloga! Wszelkie komentarze i opinie mile widziane. Bezpiecznego podróżowania!

Wasza Anna


This post may contain affiliate links. Clicking these links won't cost you any extra money, all it means is that I may receive a small commission if you click a link and purchase something that I have recommended. The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page.

Ten post zawiera linki partnerskie. Kliknięcie w nie nic Cię nie kosztuje, oznacza jedynie, że mogę otrzymać drobną prowizję, jeśli nabędziesz coś poleconego przeze mnie. Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji.

Indian Postcards

Incredible India

Dusty pink skies. Beautiful sunrises and sunsets. The most delicious food. Neverending streams or tuktuks and rickshaws. Streets that never go quiet. Smell of chai and inscents. Monkeys jumping between the buildings over your head, eyeing your backpacks. Cattle on so many train station platforms you get used to that sight like they belong there. India is everything you can expect it to be and more.

I should start by saying that I believe experiencing India can be very different and circumstantial for various people. I can only speak of my own perspective (that is of a white female - which I point out as firstly, I cannot speak for anyone else, and secondly, because it can on occasion affect the way you are approached, treated and responded to). There will be great moments, where locals are wonderful, happy to share their stories, offer to paint your hands with henna and suggest the best food to try. Where they will be kind and helpful, pointing our the ways to avoid a worse route, skip a ticket window madness or use their signal to call a taxi. But there will also be moments less pleasant. You will have cameras pointed at your face a lot. You will be asked to pose for selfies with families and boys who will most probably want share it on their gram with a weird comment (it’s okay to say NO, is what I’m trying to say), you will be followed by people wanting to sell you things for longer than you have patience for (you get that all over the world, of course, but with different intensity). There will be a big chance for you to get scammed on a larger scale (we are quite good with avoiding that in general, it comes with the experience of independent travel I guess. But Delhi was a different game - I will share more about it in a separate post soon). To the point - India can be rather intense, especially when done in a condensed way like we did, squeezing Mumbai, Delhi and Agra in a short adventure to get the taste for it (it’s worth finding the right hotel as it often becomes an oasis in otherwise loud and busy adventure - make sure to read a lot of reviews and opinions before booking!). Here are some snaps from my Indian diary. I hope you will enjoy them!

Beżowo-różowe niebo, przepiękne odcienie wschodów i zachodów słońca. Przepyszne jedzenie. Nieskończone strumienie tuk-tuków i rikszy na głośnych ulicach. Zapach herbaty chai i kadzideł. Małpy skaczące ponad naszymi głowami, z ciekawością obserwujące torby i plecaki. Krowy na peronach stacji kolejowych, widok, do którego przyzwyczajasz się po kilku razach. Indie pełne są rzeczy, których się spodziewasz… plus wielu niespodzianek.

Powinnam chyba zacząć od tego, że przygoda, jaką jest wizyta w Indiach, jest mocno specyficzna dla każdego z osobna. Wypowiadać mogę się tylko z własnego punktu widzenia, oczywiście (czyli białej kobiety, co podkreślam z dwóch względów: po pierwsze, bo nie chciałabym wypowiadać się w imieniu innych, po drugie, ponieważ nierzadko wpływa to na sposób, w jaki jest się postrzeganym i traktowanym), może dorzucając trzy grosze opinii mojego chłopaka. Odwiedzenie Indii to wiele pięknych chwil, gdzie mieszkańcy chętnie dzielą się swoimi historiami, oferują pomalowanie ci dłoni henną (bezpłatnie! Co jest rzadkością w dzisiejszych czasach) lub sugerują potrawy do spróbowania. Chwil, w których przyjdą z pomocą, abyś uniknął najgorszej trasy, szaleństwa kolejek do kas biletowych czy braku wifi do przywołania taksówki. Niestety, przytrafią się też chwile mniej przyjemne. Co krok będą ci robione zdjęcia, za twoim pozwoleniem i bez niego (wiele z nich to młodzi chłopcy, którzy zapewne wrzucą owe zdjęcia na Instagram udając, że jesteś ich dziewczyną), trafisz też na czyjegoś Facetime’a, w poczekalni stacji kolejowej. Co chcę powiedzieć, to tyle, żebyście nie bali się odmawiać. Wiele osób będzie wam też chciało sprzedać swoje usługi, nie uznając asertywności za odpowiedź, co czasem staje się dość uciążliwe zwłaszcza, jeśli osoby owe podążają za toba i nie chcą odpuścić (oczywiście, jest to sytuacja przytrafiająca się w większości krajów, o rożnym stopniu intensywności). Jest też szansa, że zostaniecie wrobieni w tak zwany “przekręt z Delhi”, o którym wcześniej nie wiedzieliśmy (opiszę go w osobnym poście) - mamy dużo doświadczenia w niezależnych podróżach i ciężko nas wrobić, a tego przekrętu uniknęliśmy dosłownie o włos! Co chcę podkreślić, to fakt, że jeśli chcecie odwiedzić Indie po raz pierwszy i zahaczyć o kilka najbardziej znanych punktów (jak my na przykład, czyli Mumbai, Delhi i Agra w kilka dni), będzie to podróż raczej intensywna, a nie dla relaksu (poza nabraniem oddechu w hotelu, który staje się czasem oazą spokoju i ucieczką od tłumów i donośnych dźwięków klaksonów na ulicach, dlatego warto wybrać odpowiednie dla was lokum i czytać rzetelne opinie). Poniżej załączam zdjęcia z naszej wyprawy. Mam nadzieję, że się Wam spodobają!

MUMBAI

The birthplace of Bollywood.

View from Bandra Fort.

View from Bandra Fort.

IMG_5536.jpeg
IMG_5541.jpeg
IMG_5543.jpeg
Famous buildings of Bandra.

Famous buildings of Bandra.

IMG_5548.jpeg
IMG_5549.jpeg
This building was the only one surrounded by birds which looked like something from a movie.

This building was the only one surrounded by birds which looked like something from a movie.

IMG_5553.jpeg
IMG_5556.jpeg
IMG_5558.jpeg
IMG_5559.jpeg
IMG_5563.jpeg
IMG_5566.jpeg
IMG_5573.jpeg
IMG_5587.jpeg
IMG_5588.jpeg
IMG_5592.jpeg
IMG_5593.jpeg
IMG_5594.jpeg
IMG_5596.jpeg
We took a train from Bandra Station to Chhatrapati Shivaji Terminus. I would highly recommend doing it, not only if you love trains like me, but just to get the feel for it. Open doors and being able to hung outside (safely guys!) is definitely an e…

We took a train from Bandra Station to Chhatrapati Shivaji Terminus. I would highly recommend doing it, not only if you love trains like me, but just to get the feel for it. Open doors and being able to hung outside (safely guys!) is definitely an experience!

IMG_5611.jpeg
IMG_3124.jpeg
Chhatrapati Shivaji Terminus, a historical train station.

Chhatrapati Shivaji Terminus, a historical train station.

IMG_5642.jpeg
The Gateway of India.

The Gateway of India.

The Taj Mahal Palace Hotel.

The Taj Mahal Palace Hotel.

Touristy much? The Gateway of India is very popular amongst Indian tourists.

Touristy much? The Gateway of India is very popular amongst Indian tourists.

Jasmine bracelet.

Jasmine bracelet.

View from the Marine Drive.

View from the Marine Drive.

IMG_3353.jpeg
Marine Drive is full of Art Deco buildings.

Marine Drive is full of Art Deco buildings.

Girgaum Chowpatty beach.

Girgaum Chowpatty beach.

IMG_5682.jpeg
Babulnath Temple.

Babulnath Temple.

Babulnath Temple.

Babulnath Temple.

Mumbai’s Manhattain-like skyline.

Mumbai’s Manhattain-like skyline.

My jelly sandals from Asos.

My jelly sandals from Asos.

Happy place.

Happy place.

IMG_5845.jpeg

DELHI

The capital.

IMG_5896.jpeg
The India Gate, with Rashtrapati Bhavan building seen in the distance.

The India Gate, with Rashtrapati Bhavan building seen in the distance.

IMG_5912.jpeg
IMG_5921.jpeg
Delhi metro.

Delhi metro.

Humayun’s Tomb.

Humayun’s Tomb.

A view from Humayun’s Tomb.

A view from Humayun’s Tomb.

IMG_3569.jpeg
Lodhi Garden, a British-era public park with ancient tombs.

Lodhi Garden, a British-era public park with ancient tombs.

IMG_3660.jpeg
Lodhi Art District.

Lodhi Art District.

IMG_7044.jpeg

AGRA

A day trip to the home of Taj Mahal.

IMG_3695.jpeg
IMG_5988.jpeg
Train station samosas.

Train station samosas.

First Class travellers.

First Class travellers.

IMG_5992.jpeg
IMG_5994.jpeg
IMG_5998.jpeg
IMG_5999.jpeg
IMG_6007.jpeg
IMG_6016.jpeg
Taj Mahal, one of the World Wonders.

Taj Mahal, one of the World Wonders.

AfterlightImage.jpeg
IMG_6056.jpeg
Agra Fort with my good ol’ Gandys backpack.

Agra Fort with my good ol’ Gandys backpack.

Agra Fort.

Agra Fort.

IMG_4063.jpeg
IMG_6105.jpeg
Fag break.

Fag break.

Bust streets of Agra.

Bust streets of Agra.

IMG_6125.jpeg
IMG_6127.jpeg
IMG_4125.jpeg
IMG_6132.jpeg
IMG_6139.jpeg
IMG_4133.jpeg
Fresh henna at the Grand Imperial.

Fresh henna at the Grand Imperial.

Daisy London jewellery.

Daisy London jewellery.

Agra Cantt Station.

Agra Cantt Station.

DELHI

Part two, including a visit to Old Delhi.

IMG_6483.jpeg
Old Dehi.

Old Dehi.

IMG_6503.jpeg
Old Delhi.

Old Delhi.

Old Delhi mosque at the end of the street.

Old Delhi mosque at the end of the street.

IMG_6510.jpeg
The Red Fort, Old Delhi.

The Red Fort, Old Delhi.

IMG_6513.jpeg
IMG_6515.jpeg
IMG_6517.jpeg
IMG_6518.jpeg
IMG_6519.jpeg
IMG_6521.jpeg
IMG_6526.jpeg
New Delhi Lotus Temple.

New Delhi Lotus Temple.

Khan Market, New Delhi.

Khan Market, New Delhi.

AfterlightImage.jpeg

The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page.

Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji.

An Open Letter To My Sceptics

Thank you.

For every time you told me I should quit: thank you. Thank you for implying that I’m not good enough, for making me feel inadequate. Thank you for patronising me, for explaining to me all the reasons why I wouldn’t make it. Thank you for your doubts, your criticisms, your rejections. Thank you for not believing in me, for stating your justifications on why I can’t reach the next step. For trying to make me feel small.

You’ve told me I won’t be an actor, so I became one. You’ve told me I will struggle because my accent is different, so I went and learned to speak yours, giving me advantage of both. You’ve told me I won’t find work, so I created it myself.

You’ve told me you wanted to make me angry, because that will set a fire in me and get the best out of me - because you understood that nothing gets me more determined than someone telling me of what I cannot do.

You know what?

You were right.

List Otwarty do Moich Sceptykow.

Dziękuję.

Za każdy moment, w którym zasugerowałeś, że powinnam zrezygnować: dziękuję. Dziękuję za sugestię, że nie jestem dość dobra. Dziękuję za protekcjonalny ton, kiedy wyjaśniłaś mi wszystkie powody, przez które miałam nie dać rady osiągnąć swoich celów. Dziękuję za wszystkie zwątpienia, krytykę, odrzucenie. Dziękuję za brak wiary w moje możliwości, za powiedzenie mi, że nie zdobędę moich szczytów. Za to, że miałam poczuć się mało znacząca.

Powiedziałeś mi, że nie będę aktorką, więc nią zostałam. Powiedziałaś mi, że mój akcent będzie mi stał na przeszkodzie, więc nauczyłam się Twojego, dając sobie przewagę obydwu. Powiedziałeś mi, że nie znajdę pracy, więc sobie ją stworzyłam.

Powiedziałaś mi, że chciałaś mnie wkurzyć, aby wzniecić we mnie ogień i wydobyć ze mnie to, co najlepsze - bo wiedziałaś, że nic nie wzbudza mojej determinacji tak, jak powiedzenie mi, że nie będę w stanie czegoś dokonać.

Wiesz co?

Miałaś rację.

IMG_9597.jpeg

Maybe it’s strange, how much motivation I get from someone telling me I’m unable to do something. I enjoy proving wrong a person who tries to put me down, not out of spite, but personal satisfaction with the strength of my will. If I was to be proud of myself for one thing and one thing only, it would be that will to never give up, whatever life throws at me, even if it shakes my self confidence at times.

I used to shy away from calling myself an actor. An artist sounded too profound for me. A creator? Maybe. A word that has became so overused one can wonder what it actually represents. A craftsman? I like that one. It suggests hard work, not luck, lied into an artistic path.

A very good friend of mine once told me to call myself an actor, both when working and in between jobs. It’s a thing many thespians do (and artists in general), we doubt our profession’s name when going through quiet periods, dreading the first question on pretty much everyone’s mouth when learning what we do. “What were you last in?” You sometimes count months to your latest role. “Have I seen you in anything?”

Może to dziwne, ile motywacji daje mi usłyszenie, że mam nie dać czemuś rady. Chyba po prostu lubię udowadniać komuś, że pomylił się co do mnie: nie złośliwie, raczej dla osobistej satysfakcji z własnej siły woli. Jeśli miałabym wybrać jedną cechę własną, z jakiej jestem z dumna, wybrałabym fakt, że nigdy się nie poddaję, nawet jesli życie rzuca mi kłody pod nogi, chwiejąc czasem moją pewnością siebie.

Miałam w zwyczaju unikać nazywania się aktorką. Artysta brzmi zbyt wyniośle. Twórca? Słowo tak bardzo obecnie nadużywane, że można pogubić się w tym, co tak naprawdę znaczy. Rzemieślnik? To słowo lubię. Sugeruje ciężką pracę, nie łut szczęścia, którą wybrukowana jest artystyczna droga.

Bliska mi osoba nakazała mi nazywać się aktorką, zarówno kiedy pracuję, jak i wtedy, gdy nie mam zleceń. To coś , co wielu z moich znajomych artystów również popełnia nagminnie, powątpiewając w słuszność swoich uzyskanych tytułów, kiedy kończy się nam kontrakt; usiłując unikać pytań, które cisną się na usta praktycznie każdej napotkanej osobie, której powiemy o swoim fachu: “W czym ostatnio grałaś?” Czasami liczysz miesiące od ostatniej roli. “Widziałem cię w czymś?”

IMG_9444.jpeg
anna krauze letter

But we stay. We persevere, anticipating another chance to make us feel alive in someone else’s story, even if just once more. We hope for that brief moment of stillness when we hear “Camera. Action!” before we disappear behind a character. We crave the feeling of being watched by uncounted pairs of eyes while we take them on a journey about someone’s life, about their failures and their dreams. We wait for that call, casting after casting, rejection after rejection.

Because in all these moments, rejection doesn’t matter. The hurt you’ve once felt dissolves under the weight of a story and makes you feel like all that hard work and everything you’ve put into your craft pays off, you get a chance to feel like you’re exactly where you belong.

Wouldn’t it bother you if someone felt like they can take that away from you with just one word that cuts like a knife?

Lecz wciąż trwamy, niecierpliwie wyczekując kolejnej szansy, by zmierzyć się z nową historią. Mamy nadzieję, że choćby raz jeszcze zdarzy się nam ta specyficzna chwila skupienia, po której brzmi “Kamera. Akcja!”, a my znikamy za co róż inną postacią. Tęsknimy do uczucia niezliczonych par oczu, skupionych na nas, kiedy zabieramy ich ze sobą w podróż o czyimś życiu, porażkach, tęsknotach. Czekamy na telefon, kasting po kastingu, odmowa za odmową.

Bo w takich chwilach odmowa nie ma znaczenia. Urazy, z którymi się borykaliśmy znikają pod ciężarem snutej opowieści, a my czujemy, jak ciężka praca, którą wkładamy w nasze rzemiosło, odpłaca nam się poczuciem przynależności, bycia na właściwym miejscu.

Nie dręczyło by Cię, gdyby ktoś chciał ci to poczucie odebrać, nawet jeśli tylko tnącym jak nóż słowem?

Anna+Krauze+Writes
steering

I am done apologising for what I want. Explaining myself, like I’m somehow doing something wrong by not giving up or changing my career choice. I am sick of hearing what I can’t do. I am tired of being the nice girl who smiles at networking events to people who don’t care, with their full pockets and hidden agendas, your Little Miss Polite, your Have-A-Good-Day, a girl you can look down on from a pedestal.

So come and tell me how I’m not worth it. Come and tell me I won’t make it. Please, tell me exactly how I’m going to fail and watch me go and do the opposite. Just you wait.

I’m not saying I’m excellent, not even close. Maybe I’m awful, unskilled, delusional. Trust me, I doubt myself a lot, my inner critic is the most opinionated arsehole I know. But I’m growing, at least. Moving forward. Acting, writing, creating, it’s all work in progress. I’d take constructive criticism over handfuls of praises any day. A wonderful 80-year-old actress once told me she’s still learning her craft. Isn’t that the point?

And yes, I’m disappointed too sometimes. Mostly when the words implying I can’t make a difference come from people who I trusted to have at least a speck of faith in me. Or at least give me the benefit of a doubt. But it’s okay, you see, because at the end of the day, I know who will actually be by my side.

So, to all my sceptics - thank you. For giving me the best gift you ever could: the motivation to show you you were wrong about me. I’ll see you at the top.

Sincerely and unapologetically,

An Actor.

Anna Krauze

Mam dość przepraszania za to, co chcę osiagnąć. Tłumaczenia się z obranego zawodu, jakbym kogoś krzywdziła faktem, że nie zamierzam zrezygnować lub zmienić ścieżki kariery. Mam powyżej uszu bycia nad wyraz miłą na ewentach względem osób, które upajają się swoimi stanowiskami, poklepując po pełnych kieszeniach i patrząc z gôry na takich, jak ja.

Chodz zatem i powiedz mi, że się nie nadaję; wyjaśnij mi, proszę, z detalami to, jak mi sie nie uda. A potem patrz, jak robię zupełnie na odwrót.

Nie mówię, że jestem świetna w tym, co robię, wręcz przeciwnie! Być może jestem okropna i brak mi talentu. Watpię w siebie jak każdy, a wewnętrzny krytyk w mojej głowie jest najbardziej przemądrzałym dupkiem, jakiego dane jest mi słuchać. Ale przynajmniej się rozwijam. Brnę naprzód. Aktorstwo, pisanie, tworzenie, to wszystko praca w toku. O wiele chętniej przyjmę konstruktywną krytykę, niż naręcza pochwał. Pewna wspaniała 80-letnia aktorka powiedziala mi kiedyś, że nadal uczy się swojego zawodu. Czyż nie o to w tym chodzi?

I tak, czasem jestem też zwyczajnie rozczarowana, zwłaszcza kiedy słowa sugerujące, że i tak niczego nie zmienię, padają z usty tych, o których myślałam, że mają choć cień wiary we mnie. Ale nie szkodzi, bo upewniam się wtedy, kto naprawdę będzie trwać u mego boku.

Zatem, do wszystkich moich sceptykow - dziękuję. Za podarowanie mi najlepszego z prezentów: motywacji, aby udowodnić Wam, że mylicie się co do mnie. Do zobaczenia na szczycie.

Z wyracami szacunku,

Aktorka,

Anna Krauze

IMG_9449.jpeg

The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page. Photography by Leon Edwards.

Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji. Zdjęcia: Leon Edwards.

Notes to my Future Self

Hey there, 90s baby.

I look at my birthday in a way that some people look at New Year’s Day - a chance to look back on the past twelve months, all the good, the bad and the ugly. I reflect on my achievements, my failures, things that I want to improve on and I’m grateful for, and leave a few words of advice to myself like some sort of virtual message in a bottle that I can find on the shore of my next birthday.

Patrzę na swoje urodziny w sposób, w jaki niektórzy traktują pierwszy dzień Nowego Roku - jak na szansę do refleksji na temat na ostatnich dwunastu miesięcy, podsumowania własnych dokonań, porażek; tego, w czym chcę być lepsza i za co jestem wdzięczna, a także napisania kilku porad, niczym wirtualnej wiadomości w butelce, którą znajdę na piaszczystym wybrzeżu moich następnych urodzin.

AnnaKrauzeBirthday
AnnaKrauzeBirthday2

To my Future Self:

  • Never give up. The best stories start with a few failures. I am a true believer that it’s better to try and fail than have regrets.

  • “It’s better to be the head of a small chicken than the tail of a large ox” - an East Asian saying, one of the most inspiring things I’ve heard this year (thank you very much, Netflix and the Street Food series)!

  • Listen more. Something I still struggle with when I get angry or upset, to really focus on what the other person is trying to communicate with me. It’s something that wasn’t even aware of doing a few years ago (guilty!), but definitely want to improve on.

  • Stop feeling guilty for taking time for yourself. I often get so mentally caught up in my plans, goals, to-do lists, that when I take a day to relax (physically or mentally), my inner critic is the first to tell me about all the things I should be doing. It’s like FOMO, but more intense.

  • Surround yourself with people who inspire you and motivate you to be better. Those who support you, give you constructive feedback and useful advice. And return the favour to them. You would be surprised how telling someone you are proud of what they do and that you believe in them can help them spread their wings.

Do Przyszłej Wersji Mnie:

  • Nigdy się nie poddawaj. Najlepsze historie zaczynają się od porażek. Głęboko wierzę, że lepiej spróbować i zmierzyć się z kilkoma niepowodzeniami, niż żałować, że się nie spróbowało.

  • “Lepiej być głowa małego kurczaka, niz ogonem wielkiego wołu” - wschodnioazjatyckie przysłowie. Jedna z najbardziej inspirujących rzeczy, jakie ostatnio usłyszałam (dzięki, Netflixie i serio “Street Food”)!

  • Ucz się słuchać. Nadal, kiedy jestem smutna albo wkurzona, zdarza mi się nie słuchać tego, co druga osoba próbuje mi przekazać. Jeszcze kilka lat temu nie zdawałam sobie w ogóle sprawy, że tak robię (winna!), ale zdecydowanie chcę to w sobie zmienić.

  • Przestań mieć poczucie winy, kiedy robisz coś dla siebie. Kiedy mam głowę zaprzątniętą planami i listami rzeczy do zrobienia, w wolnym dniu mój wewnętrzny krytyk non stop nagabuje mnie o wszystkich sprawach, którymi powinnam się zajmować, zamiast odpocząć (fizycznie i mentalnie). Troche jak FOMO, w zaostrzonej wersji.

  • Otaczaj sie ludźmi, ktorzy cię inspirują i motywują do działania, a także potrafią doradzić lub konstruktywnie skrytykować. I odpłacaj się im tym samym. Zdziwisz się, jak powiedzenie komuś, że jest sie z nich dumnym lub że się w nich wierzy potrafi rozwinąć jej lub jego skrzydła.

Anna KrauzeBirthday3

Now a little gratitude. One of the most important things I am grateful for is the bunch of people who choose to be by my side and support the crazy, peculiar, troublemaking being that I am. Three months ago I said goodbye to one of them, my beloved Grandmother, which probably made me even more keen to constantly remind those around me how much they mean to me! So here’s a few words for them.

To my twin sister Maria. My best friend from BB (Before Birth), a friend I didn’t have to choose because Mother Nature’s decided for me before I even took my first breath and realised I wanted one. My partner in crime, my teenage sparring buddy, my best companion in all shenanigans. A girl with a Midas touch, she has so many talents that I know for a fact whatever it is she decides to do next will turn into gold. Someone I can call in the middle of the night and don’t have to say a word because already knows how I feel. A girl I can speak with in movie quotes, like we have a secret code no one else understands. I feel privileged to share my birthday with a beautiful, caring, strong and wonderful being that you are. Thank you for being my baby twin sister, you are the best gift I never had to ask for. Happy Birthday to us! I am so proud of you.

To my mother. My biggest inspiration, my personal Wonder Woman. Her approach to everything she does is my life lesson number one. The strongest human I know with the most beautiful heart. Thank you for giving us life. - Forever Your Babies.

To my boyfriend, Gavin. My chosen family, a man that loves me and motivates me to be the best version of myself, who supports my dreams even if they probably sound crazy to him sometimes, who makes me feel like I’m special, who is with me for the good and the hard times. My partner in sharing travels, animal photos and watching aeroplanes.

To my Friends, those who joined my journey when I was a child and those who appeared in various stages of my life, and decided to stay. Friends who help me grow as a person and as an artist. Friends who know I’m mad and love me anyway! You know who you are.

I am also very grateful for support from those I do and don’t know, when I decided to push myself to create a piece of my own work in the past year. Making a play in November taught me more than I could imagine and the talented people I worked on it with are a massive inspiration to me, with their hard work, approach to art and ongoing support. I really can’t wait to create with you all again and carry on producing. The possibilities you can achieve when you stop listening to your inner critic are endless.

Now, time to put my letter into a bottle, while I make more plans for the upcoming year. What I wish for myself is ongoing determination to keep going forward. And health and happiness, of course, never enough of those!

Thank you for reading, and for all your Birthday messages!

Lots of love,

Your Anna

Teraz kilka słów wdzięczności. Jedna z najważniejszych rzeczy, za którą jestem , to ludzie dookoła, którzy wspierają tę pokręconą osobę, jaka jestem. Trzy miesiące temu pożegnałam się z jedna z nich, moją kochaną Babcią, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ważne jest uświadamianie tych, na których nam zależy, jak są dla nas ważni. Oto kilka słów dla nich.

Do mojej siostry bliźniaczki, Marii. mojej przyjaciółki p.n.n. (Przed Naszymi Narodzinami). Przyjaciółki, której nigdy nie musiałam dla siebie wybrać, bo Matka Natura postanowiła załatwić to za mnie zanim jeszcze wzięłam pierwszy oddech i stwierdziłam, że chcę mieć kompanię. Moja partnerka na dobre i na złe, mój nastoletni rywal, moj druh w kłopotach. Dziewczyna o dotyku Midasa, wiem, że czegokolwiek nie dotknie, zmieni sie w złoto, non stop zadziwia mnie swoją pracowitością i niezliczonymi talentami. Osoba, do której mogę zadzwonić w środku nocy i nie szepnąć ani słowa, bo ona i tak już wie, o co chodzi. Siostra, z którą mogę porozumiewać się cytatami z filmów niczym naszym sekretnym kodem szpiegowskim, znanym tylko nam. To zaszczyt dzielić urodziny z tak piękna, silną i troskliwą osobą, jak moja młodsza bliźniaczka. Co roku jesteś najlepszym prezentem, o który nigdy nie muszę prosić. Wszystkiego najlepszego dla nas, jestem z ciebie bardzo dumna!

Do mojej Mamy. Mojej największej inspiracji, mojej osobistej Wonder Woman. Jej podejście to życia to moja lekcja numer jeden. Najsilniejsza osoba, jaka znam, z największym sercem. Jak co roku, dziękuję, że dałaś nam życie - na zawsze Twoje niemowlaki. ;-)

Do mojego chłopaka, Gavina. Osoby, która mnie kocha i nieustannie motywuje do bycia coraz lepsza wersja siebie, która wspiera moje nawet najbardziej szalone marzenia (nawet, jeśli nie do końca je rozumie), która jest przy mnie w dobrych i trudnych momentach. Mojego partnera podróży, wysyłania śmiesznych filmików ze zwierzętami i zgadywania modeli samolotów.

Do moich Przyjaciół, tych z dzieciństwa i tych, którzy dołączyli do mojej historii na różnych jej etapach i postanowili zostać na dłużej. Przyjaciół, którzy pomagają mi rozwijać się jako osoba i jako artysta. Tych, którzy wiedzą, jaka jestem i nadal przy mnie trwają! Wiecie, że o Was mowa.

Na koniec, kilka słów wdzięczności dla tych, których znam i tych, których nigdy nie spotkałam, za okazane wsparcie, kiedy zdecydowałam się zaryzykować i stworzyć coś własnego w ciągu tych ostatnich dwunastu miesięcy. Zrobienie własnego spektaklu w listopadzie nauczyło mnie więcej, niż się spodziewałam, a aktorzy i twórcy, z którymi przyszło mi współpracowac, inspirują mnie swoim talentem, ciężka pracą i dobrym słowem. Nie mogę sie doczekać, kiedy znowu będziemy razem na scenie.

Teraz chowam mój list do butelki i zabieram się za plany na kolejny rok. To, czego sobie życzę, to przede wszystkim dalszej wytrwałości w dążeniu do celu. Oraz zdrowia i szczęścia, tego nigdy nie za wiele!

Serdecznie dziękuję za wszystkie wiadomości i telefony, oraz za odwiedzanie mojego bloga!

Z pozdrowieniami,

Wasza Anka.

Ring: Asos, Necklace: triangle - Asos, rectangle - Urban Outfitters

Ring: Asos, Necklace: triangle - Asos, rectangle - Urban Outfitters


Not a sponsored post. The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If reposted, please credit me.

Post niesponsorowany. Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy.