acting

Performing a solo show at the Edinburgh Festival Fringe

It has been my goal to perform at the Edinburgh Festival Fringe ever since I came to the UK for the first time - and for good reasons. It’s not only the biggest theatre festival in the world offering amazing opportunities, but also an incredible adventure in a city that for a month becomes this glorious, colourful, energetic space full of people living their dream. Sounds great! Is it easy? No, it definitely isn’t! Do you need to be ready for things not going your way? Absolutely! Are people charging for accommodation taking the piss? Big time. Let’s get started then, shall we?

Jednym z moich marzeń było zagranie spektaklu na Festiwalu w Edynburgu - z wielu powodów. Nie tylko jest to największy festiwal teatralny na świecie otwierający nas na nowe możliwości, ale też niesamowita przygoda w mieście, które przez cały miesiąc tętni kolorem i energią ludzi powiązanych pasją do sceny. Brzmi super! Czy jest to łatwe? Zdecydowanie nie! Czy musimy przygotować się na to, że nie wszystko będzie szło po naszej myśli? Jak najbardziej! Czy ludzie wynajmujący lokum przyjezdnym kpią sobie z artystów wygórowanymi cenami? Koszmarnie! To co, zaczynamy?

The Balmoral Hotel

Calton Hill

Preparation

Let me start with this: not everyone produces a show by themselves like I did. Obviously! But it’s the example I want to give you also to show it is doable! I have written my show, Daddy Issues, and performed it in London and on two UK tours to get reviews. It really helps to do your marketing ground work. I took care ot the festival admin mysef too - which is a big part of the EdFringe prep. The production side of things is a lot of paperwork (emailwork and filling-a-form work if you like). If you wanna do it solo, you can - but be ready to spend quite a bit of your time doing so: there will be a lot of emails coming through each week asking you to fulfil many different tasks on a deadline.

Zacznijmy od tego: nie każdy podchodzi do produkcji festiwalowego spektaklu na własną rekę, jak zrobiłam to ja. Ale chcę o tym opowiedzieć, żeby Wam pokazać, że można i się da! Sama napisałam swój monodram, który miał premierę na festiwalu w Londynie, po czym zabrałam go na dwa tournee po Wielkiej Brytanii, żeby zgarnąć recenzje i móc je wykorzystać do marketingu. Naprawdę polecam nagromadzić trochę materiałów promocyjnych, bo to pomaga potem w sprzedaży spektaklu teatrom oraz biletów widzom. Sama też zajęłam się produkcją i stroną administracyjna przed EdFringe. Papierkowa robota zajmuje sporo czasu, ale można to zrobić solo, o ile jest się przygotowanym na wiele maili, deadlinów i zaproszeń do wysłania dziennie.

Edinburgh Castle

Getting there

Based on my London start as an example, you can fly, you can train, you can coach. You can mix and match. I came from London on a National Express coach because it is much cheaper, but mainly because I had all my set with me. Be aware that coaches have luggage limits as well! So read up about it before you bring both a suitcase and your set to the coach station to avoid stress as you may need to book your theatre bits as extra.

Jak dotrzeć do Edynburga? To zależy skąd, oczywiście, ale podam swój londyński przykład. Można samolotem, można pociągiem (co w Wielkiej Brytanii często jest najdroższą opcją), można autokarem. Ja wybrałam się autokarem, bo jest o wiele tańszy, ale głównie ze względu na transport sporej ilości elementów scenografii do spektaklu. Pamiętajcie, że autokary też mają limit bagażu! Także warto się nimi zapoznać zanim dotrzemy na stację, żeby uniknąć stresów i niedomówień.

On the way to the Arthur’s Seat

The view from Arthur’s Seat

Your theatre venue

This is down to individual preference of where you apply and then the artistic directors choices of whether they would offer you a slot. I was invited by the Pleasance to perform at the Courtyard, which was a dream come true for me. For anyone considering Pleasance: they are worth it. You feel incredibly looked after by Nic and the team. Very much recommend applying. In general, I think the marketing you got from all the shows you do before applying for the Fringe venues helps with getting the space that is your first choice.

Wybór teatru na Festiwal w Edynburgu. Jest to kwestia mocno indywidualna, możemy wysłać zgłoszenie do wielu i sprawdzić, który teatr zaoferuje nam miejsce. Ja dostałam zaproszenie do Pleasance Courtyard, który zawsze był moim numerem jeden. Jeśli rozważacie Pleasance powiem od razu: warto! Przez cały miesiąc naprawdę można czuć się zaopiekowanym przez Nica i ekipę, pomoc w różnych sytuacjach, a także ze strony technicznej. Wracając do składania aplikacji do teatrów, jak wspomniałam wcześniej, marketing/recenzje pomagają w dostaniu się do naszego wybranego teatru.

Pleasance

Pleasance Courtyard

Hamlet with Ian McKellen

Ian McKellen

Performing

It can be tough, team. Especially if you are taking a solo show there and your directors/producers/writers/techies/friends/whoever you would bring with you are not there all the time or at all. There were many actors who had a full month of performances scheduled and they went home half way through (I would say, if this is something you decide to do, nothing wrong with that. Look after yourselves and your mental health). Tickets can be hard to sell, so you need to remember that flyering will take a big part of your time as well. Again, I think the more marketing prep you do before hand, the more you can include in your materials, leaflets, posters to help you sell your show. Also, apply for various competitions throughout the Fringe (and before) if you can - my play got longlisted for the Popcorn Writing Award by the Popcorn Group and BBC Writersroom, which was announced on the first week of the Fringe and helped with selling my tickets enormously! So apply, cannot recommend and stress this enough. It’s worth it.

Regarding performing specifically a solo show, keep in mind you have no other actors to rely on, so look after yourself! Pleasance allows you to book up to three days off throughout the month, so give yourself a day off as well.

Występy. Nie ukrywam, że czasami może być ciężko! Zwłaszcza, jeśli bierzecie na festiwal monodram, a wasz reżyser/producent/pisarz/techniczny/ktokolwiek inny do wsparcia nie jest z wami przez cały miesiąc. Wielu aktorów, których spektakle chciałam zobaczyć, wróciło do domu w połowie miesiąca (powiem tak, jeśli zdecydujecie się wrócić wcześniej, nie ma w tym nic złego - dbanie o zdrowie psychiczne jest ważne). Sprzedaż biletów bywa trudna, kiedy na festiwalu jest 6 tysięcy innych spektakli, także trzeba pamiętać, że rozdawanie ulotek będzie sporą częścią naszego dnia! Znów, im więcej materiałów marketingowych nagromadzimy przed festiwalem, tym więcej możemy dodać do plakatów/ulotek. Polecam także zrobić research konkursów odbywających się w ramach festiwalu. Moja szuka została nominowana do Popcorn Writing award przez Popcorn Group i BBC Writersroom, co zostało ogłoszone na samym początku festiwalu i bardzo pomogło w sprzedaży biletów. Także wysyłajcie zgłoszenia na konkursy!

Nawiązując jeszcze do brania monodramu na festiwal, warto pamiętać, że nie ma z nami innych aktorów na scenie, więc dbajcie o siebie! Pleasance pozwala zabukować do trzech dni wolnych w czasie festiwalu i naprawdę warto dać sobie przerwę.

Stockbridge

The city

Walk a lot! Edinburgh is an absolutely magical and stunning place to get lost in a little. There are so many hidden gems and beautiful spots that can be easy to miss, so go and explore! Additional bonus of performing at the Fringe: you get to know this city very well as you get to live there for a month! Here are some of the spots I recommend:

  • MOTHER INDIA CAFE - incredible Indian food.

  • HIMALAYA CENTRE, TIBETAN CAFE - incredible momos (Nepalese dumplings).

  • THE RAEBURN - a great pub in Stockbridge with an outside garden full of lanterns.

  • DEAN VILLAGE - a hidden small village with a 19th century buildings over a stream.

  • CALTON HILL - the most iconic, postcard view of Edinburgh.

  • ARTHUR’S SEAT - a great hike for your day off offering 360 degree views of the city.

  • STOCKBRIDGE - a beautiful neighbourhood for a walk away from touristy places. Gorgeous houses!

  • THE VINCENT PUB - stunning little pub we visited many times, it’s in Stockbridge so more of a local spot than a touristy one, nice for a breather away from the hustle!

  • EDINBURGH COPY SHOP - this one is for my fellow artists, if you get reviews you wanna print the snippets of to add to posters, head there. You can order via email and pick up next day (in most cases, there may be a slight delay as the Fringe goes on and everyone prints everything, but it’s still very quick and for a decent price).

Miasto! Spacerujecie jak najwięcej! Edynburg jest przepięknym i magicznym miejscem na to, żeby zgubić się nieco w jego ulicach i zakamarkach. Jest w nim wiele ukrytych lokacji, które można łatwo przegapić, także spacerujcie i odkrywajcie! Jednym z bonusów bycia na festiwalu Fringe jest to, że mieszkacie w Edynburgu przez calutki miesiąc i naprawdę możecie poznać to miasto od lokalnej strony. Kilka rzeczy, które odkryłam tym razem:

  • MOTHER INDIA CAFE - przepyszne jedzenie rodem z Indii.

  • HIMALAYA CENTRE, TIBETAN CAFE - przepyszne nepalskie pierożki momo.

  • THE RAEBURN - super pub in Stockbridge z rozświetlonym lampkami ogródkiem.

  • DEAN VILLAGE - wioska z 19-wiecznymi budynkami nad urokliwym strumykiem.

  • CALTON HILL - znany z pocztówek widok na miasto.

  • ARTHUR’S SEAT - wspinaczka na wzgórze oferująca panoramiczny widok. Super na dzień wolny od spektaklu!

  • STOCKBRIDGE - piękna dzielnica, idealna ma spacer, na uboczu od głównych szlaków turystycznych. Cudowne domy!

  • THE VINCENT PUB - malutki pub w Stockbridge, bardziej dla lokalnych, niż turystów, z dala od festiwalowego zgiełku.

  • EDINBURGH COPY SHOP - okej, to dla moich artystów. Jak dostaniecie recenzje, będziecie chcieli je dodrukować do ulotek lub wydrukować jako naklejki na już rozwieszone plakaty. Można zamawiać mailem i zazwyczaj wszystko jest gotowe do odebrania następnego dnia (czasem dłużej, zwłaszcza w samym środku festiwalu, ale nadal wszystko jest donodebrania dość szybko). Przystępne ceny!

The Vincent Pub in Stockbridge - dog friendly, so a great chance to meet some lovely pups!

Most importantly? Have fun, immerse yourself in the festival and the city and enjoy performing at the biggest theatre festival in the world!

Najważniejsze? Dobrze się bawcie, zagłębcie się w festiwalu i cieszcie się z występowania na tym największym na świecie teatru!

Dean Village

Laundry drying near Dean Village

Dean Gardens

The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page.

Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji.

An Open Letter To My Sceptics

Thank you.

For every time you told me I should quit: thank you. Thank you for implying that I’m not good enough, for making me feel inadequate. Thank you for patronising me, for explaining to me all the reasons why I wouldn’t make it. Thank you for your doubts, your criticisms, your rejections. Thank you for not believing in me, for stating your justifications on why I can’t reach the next step. For trying to make me feel small.

You’ve told me I won’t be an actor, so I became one. You’ve told me I will struggle because my accent is different, so I went and learned to speak yours, giving me advantage of both. You’ve told me I won’t find work, so I created it myself.

You’ve told me you wanted to make me angry, because that will set a fire in me and get the best out of me - because you understood that nothing gets me more determined than someone telling me of what I cannot do.

You know what?

You were right.

List Otwarty do Moich Sceptykow.

Dziękuję.

Za każdy moment, w którym zasugerowałeś, że powinnam zrezygnować: dziękuję. Dziękuję za sugestię, że nie jestem dość dobra. Dziękuję za protekcjonalny ton, kiedy wyjaśniłaś mi wszystkie powody, przez które miałam nie dać rady osiągnąć swoich celów. Dziękuję za wszystkie zwątpienia, krytykę, odrzucenie. Dziękuję za brak wiary w moje możliwości, za powiedzenie mi, że nie zdobędę moich szczytów. Za to, że miałam poczuć się mało znacząca.

Powiedziałeś mi, że nie będę aktorką, więc nią zostałam. Powiedziałaś mi, że mój akcent będzie mi stał na przeszkodzie, więc nauczyłam się Twojego, dając sobie przewagę obydwu. Powiedziałeś mi, że nie znajdę pracy, więc sobie ją stworzyłam.

Powiedziałaś mi, że chciałaś mnie wkurzyć, aby wzniecić we mnie ogień i wydobyć ze mnie to, co najlepsze - bo wiedziałaś, że nic nie wzbudza mojej determinacji tak, jak powiedzenie mi, że nie będę w stanie czegoś dokonać.

Wiesz co?

Miałaś rację.

IMG_9597.jpeg

Maybe it’s strange, how much motivation I get from someone telling me I’m unable to do something. I enjoy proving wrong a person who tries to put me down, not out of spite, but personal satisfaction with the strength of my will. If I was to be proud of myself for one thing and one thing only, it would be that will to never give up, whatever life throws at me, even if it shakes my self confidence at times.

I used to shy away from calling myself an actor. An artist sounded too profound for me. A creator? Maybe. A word that has became so overused one can wonder what it actually represents. A craftsman? I like that one. It suggests hard work, not luck, lied into an artistic path.

A very good friend of mine once told me to call myself an actor, both when working and in between jobs. It’s a thing many thespians do (and artists in general), we doubt our profession’s name when going through quiet periods, dreading the first question on pretty much everyone’s mouth when learning what we do. “What were you last in?” You sometimes count months to your latest role. “Have I seen you in anything?”

Może to dziwne, ile motywacji daje mi usłyszenie, że mam nie dać czemuś rady. Chyba po prostu lubię udowadniać komuś, że pomylił się co do mnie: nie złośliwie, raczej dla osobistej satysfakcji z własnej siły woli. Jeśli miałabym wybrać jedną cechę własną, z jakiej jestem z dumna, wybrałabym fakt, że nigdy się nie poddaję, nawet jesli życie rzuca mi kłody pod nogi, chwiejąc czasem moją pewnością siebie.

Miałam w zwyczaju unikać nazywania się aktorką. Artysta brzmi zbyt wyniośle. Twórca? Słowo tak bardzo obecnie nadużywane, że można pogubić się w tym, co tak naprawdę znaczy. Rzemieślnik? To słowo lubię. Sugeruje ciężką pracę, nie łut szczęścia, którą wybrukowana jest artystyczna droga.

Bliska mi osoba nakazała mi nazywać się aktorką, zarówno kiedy pracuję, jak i wtedy, gdy nie mam zleceń. To coś , co wielu z moich znajomych artystów również popełnia nagminnie, powątpiewając w słuszność swoich uzyskanych tytułów, kiedy kończy się nam kontrakt; usiłując unikać pytań, które cisną się na usta praktycznie każdej napotkanej osobie, której powiemy o swoim fachu: “W czym ostatnio grałaś?” Czasami liczysz miesiące od ostatniej roli. “Widziałem cię w czymś?”

IMG_9444.jpeg
anna krauze letter

But we stay. We persevere, anticipating another chance to make us feel alive in someone else’s story, even if just once more. We hope for that brief moment of stillness when we hear “Camera. Action!” before we disappear behind a character. We crave the feeling of being watched by uncounted pairs of eyes while we take them on a journey about someone’s life, about their failures and their dreams. We wait for that call, casting after casting, rejection after rejection.

Because in all these moments, rejection doesn’t matter. The hurt you’ve once felt dissolves under the weight of a story and makes you feel like all that hard work and everything you’ve put into your craft pays off, you get a chance to feel like you’re exactly where you belong.

Wouldn’t it bother you if someone felt like they can take that away from you with just one word that cuts like a knife?

Lecz wciąż trwamy, niecierpliwie wyczekując kolejnej szansy, by zmierzyć się z nową historią. Mamy nadzieję, że choćby raz jeszcze zdarzy się nam ta specyficzna chwila skupienia, po której brzmi “Kamera. Akcja!”, a my znikamy za co róż inną postacią. Tęsknimy do uczucia niezliczonych par oczu, skupionych na nas, kiedy zabieramy ich ze sobą w podróż o czyimś życiu, porażkach, tęsknotach. Czekamy na telefon, kasting po kastingu, odmowa za odmową.

Bo w takich chwilach odmowa nie ma znaczenia. Urazy, z którymi się borykaliśmy znikają pod ciężarem snutej opowieści, a my czujemy, jak ciężka praca, którą wkładamy w nasze rzemiosło, odpłaca nam się poczuciem przynależności, bycia na właściwym miejscu.

Nie dręczyło by Cię, gdyby ktoś chciał ci to poczucie odebrać, nawet jeśli tylko tnącym jak nóż słowem?

Anna+Krauze+Writes
steering

I am done apologising for what I want. Explaining myself, like I’m somehow doing something wrong by not giving up or changing my career choice. I am sick of hearing what I can’t do. I am tired of being the nice girl who smiles at networking events to people who don’t care, with their full pockets and hidden agendas, your Little Miss Polite, your Have-A-Good-Day, a girl you can look down on from a pedestal.

So come and tell me how I’m not worth it. Come and tell me I won’t make it. Please, tell me exactly how I’m going to fail and watch me go and do the opposite. Just you wait.

I’m not saying I’m excellent, not even close. Maybe I’m awful, unskilled, delusional. Trust me, I doubt myself a lot, my inner critic is the most opinionated arsehole I know. But I’m growing, at least. Moving forward. Acting, writing, creating, it’s all work in progress. I’d take constructive criticism over handfuls of praises any day. A wonderful 80-year-old actress once told me she’s still learning her craft. Isn’t that the point?

And yes, I’m disappointed too sometimes. Mostly when the words implying I can’t make a difference come from people who I trusted to have at least a speck of faith in me. Or at least give me the benefit of a doubt. But it’s okay, you see, because at the end of the day, I know who will actually be by my side.

So, to all my sceptics - thank you. For giving me the best gift you ever could: the motivation to show you you were wrong about me. I’ll see you at the top.

Sincerely and unapologetically,

An Actor.

Anna Krauze

Mam dość przepraszania za to, co chcę osiagnąć. Tłumaczenia się z obranego zawodu, jakbym kogoś krzywdziła faktem, że nie zamierzam zrezygnować lub zmienić ścieżki kariery. Mam powyżej uszu bycia nad wyraz miłą na ewentach względem osób, które upajają się swoimi stanowiskami, poklepując po pełnych kieszeniach i patrząc z gôry na takich, jak ja.

Chodz zatem i powiedz mi, że się nie nadaję; wyjaśnij mi, proszę, z detalami to, jak mi sie nie uda. A potem patrz, jak robię zupełnie na odwrót.

Nie mówię, że jestem świetna w tym, co robię, wręcz przeciwnie! Być może jestem okropna i brak mi talentu. Watpię w siebie jak każdy, a wewnętrzny krytyk w mojej głowie jest najbardziej przemądrzałym dupkiem, jakiego dane jest mi słuchać. Ale przynajmniej się rozwijam. Brnę naprzód. Aktorstwo, pisanie, tworzenie, to wszystko praca w toku. O wiele chętniej przyjmę konstruktywną krytykę, niż naręcza pochwał. Pewna wspaniała 80-letnia aktorka powiedziala mi kiedyś, że nadal uczy się swojego zawodu. Czyż nie o to w tym chodzi?

I tak, czasem jestem też zwyczajnie rozczarowana, zwłaszcza kiedy słowa sugerujące, że i tak niczego nie zmienię, padają z usty tych, o których myślałam, że mają choć cień wiary we mnie. Ale nie szkodzi, bo upewniam się wtedy, kto naprawdę będzie trwać u mego boku.

Zatem, do wszystkich moich sceptykow - dziękuję. Za podarowanie mi najlepszego z prezentów: motywacji, aby udowodnić Wam, że mylicie się co do mnie. Do zobaczenia na szczycie.

Z wyracami szacunku,

Aktorka,

Anna Krauze

IMG_9449.jpeg

The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page. Photography by Leon Edwards.

Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji. Zdjęcia: Leon Edwards.

World Theatre Day

The Show Must Go On

As an actor you often get asked this question (and no, not that ‘have you been in anything I have seen?’ question this time!) - it’s a question about whether you prefer performing for screen or theatre. Personally I simply can’t answer that. I love acting as a profession, in any style, any form, I knew I wanted to be a part of this world for as long as I can remember - and I enjoy every minute of it, wherever I get to do it. For me, the main difference is about the style of work. With filming, it’s interesting to see the final product at the end of the process, as you hardly ever film scenes in order they are shown on screen. You need to develop a way of bringing the right amount of energy that a scene requires, even if you were to film a final battle on your first day on set. It is a fantastic and crazy adventure… With a lot of waiting. And I mean, A LOT!

Today, however, let me tell you a few words about theatre.

Będąc aktorem bardzo często słyszysz pewne pytanie (i nie, tym razem nie mam na myśli: “mogłam cię w czymś widzieć w telewizji?”) - a mianowicie: wolisz teatr czy kamerę? Jeśli o mnie chodzi, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Aktorstwo jest moją pasja bez względu na to, gdzie mam szansę ją rozwijać. Dla mnie różnica pomiędzy sceną i pracą na planie jest przede wszystkim w sposobie tworzenia, rzadko kiedy możemy zobaczyć finałowy produkt przy pracy z kamerą, większość scen kręconych jest w pomieszanej kolejności. Musimy sami wypracować swój sposób na wniesienie do sceny właściwej dawki emocji, nawet jeśli nagrywamy scene finałowej bitwy pierwszego dnia pracy. Plus, będąc na planie najwiecej czasu zajmuje czekanie, dni zdjęciowe niejednokrotnie trwają od świtu do późnych godzin nocnych.

Praca z kamerą jest wspaniała, dzisiaj jednak chciałabym napisać kilka słów o tym, czym jest dla mnie teatr.


My mom’s stage debut as Anne of Green Gables - photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

My mom’s stage debut as Anne of Green Gables - photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photography: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photography: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Anne of Green Gables - photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Anne of Green Gables - photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny


With both of my parents being actors, my twin sister and I grew up in the theatre environment, with a lot of cherished memories of velvet costumes, magical looking props and playing hide and seek between the audience seats during rehearsals. Theatre was home, but it was also this weird place where my family came to tell stories to grown up children, whispering lines like some spells that turned them into different people. We watched actors from the wings during their shows that that lines from at some point we got to know by heart. We played in their dressing rooms, being told off for smearing lipstics on the mirrors like crayons.

The World Theatre Day was a celebration. My parents’ theatre hosted an awards ceremony that summed up the artists’ work in the past year. The whole city had a chance to vote for the Best Actress and Actor categories. There were uncountable bouquets of flowers and a strong smell of cologne, ties and evening gowns, awards too heavy for children’s hands to hold easily.

Mając obu rodziców aktorów, razem z moją bliźniaczą siostrą wychowałyśmy się w teatrze, gromadząc masę wspomnień o aksamitnych kostiumach, magicznie wyglądających rekwizytach i grze w chowanego pomiędzy siedzeniami pustej widowni w trakcie prób. Teatr był jak dom, będąc jednoczesnie tym dziwnym miejscem, gdzie rodzice przychodzili opowiadać rozmaite historie dorosłym dzieciom, szepcząc po korytarzach kwestie niczym zaklęcia przemieniające ich w jakąś postać. My natomiast oglądałyśmy aktorów zza kulis, po jakimś czasie znając ich monologi na pamięć, lub bawiłyśmy się w ich garderobach, używając szminek niczym kredek na rozświetlonych lustrach.

Światowy Dzień Teatru był świętem. Teatr moich rodziców organizował coroczne rozdanie nagród podsumowujących ubiegły sezon, całe miasto mogło głosować na najlepsze ich zdaniem role. Pamiętam niezliczone bukiety kwiatów i mocny zapach wody kolońskiej, krawaty i wieczorowe suknie. Nagrody zbyt ciężkie, aby z lekkością mogły je unieść dziecięce rączki.

Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny


My relationship with my now late father was complicated to say the least, so for now, I will talk about my mom. She’s always been and still is my biggest inspiration, both on and off stage. She is the main reason why I wanted to become an actor. I remember watching her transform herself with wigs and make up into these unusual characters that weren’t her, and yet we always knew it was just make-believe - and I thought, I will do the same one day. In my head, there wasn’t any other option, maybe because I’ve been used to theatre being a normal part of everyday life, it didn’t feel like an unusual job even when other kids at school asked about it with curiosity.

My mother. Still to this day I think she has superpowers. She’s the strongest and most talented woman I know. She’s been through hell and back and yet, you can hardly ever spot her without a smile on her face. For me, she personifies theatre. She raised my sister Maria and myself all on her own, juggling housework and rehearsals. She would kiss our noses in the wings when exiting the stage, breaking character as soon as she saw us, she couldn’t help it. She would allow us to try on her wigs, draw pictures with her eyeshadows and play on stage after the shows were over so we could perform to an empty audience. She has made life look easy, both on and off stage, which I know now was her own game of make-believe. She wanted her daughters to think she is invincible for as long as possible - and we did believe her.

I’ve always loved watching her rehearsing, sitting at home with a cup of black coffee, a new script and highlighter, asking us to take turns in reading lines with her. And singing, which to this day she does all the time (I’m not exaggerating!), most often without realizing she’s doing it. I have been and still am extremely proud watching her act, with the same feeling I’ve had as a little girl - wanting everybody to know that person is my mom. The Wonder Woman.

Ponieważ moja relacja z nieżyjącym już ojcem nie należała do najłatwiejszych, skupię się więc dzisiaj na mojej mamie. Od zawsze była i nadal jest moją najwiekszą inspiracją, zarówno na scenie jak i poza nią. Obserwowanie jej pracy jest głównym powodem, dla którego poszłam w jej ślady i zostałam aktorką. Nadal mam w głowie obrazy, kiedy to przemieniała sie przy pomocy peruk i makijażu w kogoś zupełnie innego - my natomiast zawsze wiedziałyśmy, że to tylko iluzja, której dawałyśmy się nabierać. Już wtedy czułam, że aktorstwo jest zawodem, który będę wykonywać, kiedy dorosnę - może dlatego, że kiedy byłam mała, inne profesje jakby nie istniały? Aktorstwo było czymś naturalnym, codziennym - nawet wtedy, kiedy inne dzieci w szkole z ciekawością dopytywały się nas o szczegóły zza kulis.

Do dzisiaj uważam, że moja mama na supermoce. Jest najsilniejszą i najbardziej utalentowaną osobą, jaką znam. Nie miała łatwo w życiu, a pomimo tego rzadko można ją zobaczyć bez wielkiego uśmiechu na twarzy. Dla mnie mama jest teatrem. Wychowala mnie i moją siostrę Marie sama, żonglując prace domowe i teatralne. Zbiegając ze sceny w kulisy wychodziła z bycia postacią, żeby w przelocie całować nasze nosy. Pozwalała nam przymierzać peruki, używać cieni do powiek i konturówek zamiast pasteli i ołówków. Zabierała nas na scenę po spektaklach, gdzie odgrywaliśmy scenki przed pustą widownią. Sprawiała, że w naszych oczach życie wyglądało na proste i wesołe, chociaż wiem, że była to jej własna gra w iluzję, w która chciała, żebyśmy wierzyły tak długo, jak sie dało.

Lubiłam podpatrywać, jak probowała swoje kwestie w domu, siedząc z kubkiem czarnej kawy i zakreślaczem, co jakiś czas prosząc którąś z nas o przepytanie jej z tekstu. Lubiłam też słuchać, jak śpiewa, co do dziś robi non stop, najczęściej bezwiednie (nie zmyślam!). Wciąż jestem, tak samo jak przed laty, niezwykle dumna oglądając ją w przedstawieniach, z tą samą wewnętrzną, dziecięcą chęcią powiedzenia wszystkim, że ta Wonder Woman na scenie to moja mama.

Mother just doing her thang! Photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Mother just doing her thang! Photo: Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny


Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny

Photo: Teatr Jaracza w Olsztynie / Polish Theatre Institute / Instytut Teatralny


This year - on this special for all actors day - I feel a little more proud of myself. Last year, I produced and acted in an English translation of a Polish play called “Balladina” - portraying the title role just like my mom did when I was four. It was my little thank you towards her, even if an absolutely nerve-wracking experience having her in the audience watching it! But I made it, with a help of a wonderful director and a dream of a cast, I created a little piece of theatre. I can’t wait to do this production again, setting myself more acting goals for upcoming months. Because that’s what this profession is - you never stop learning, growing, changing, even between jobs. The world is your stage if you are brave, passionate and determined enough to enter it - whatever your dream is, really. And acting is tough, don’t get me wrong. It requires a decent amount of mental strenght to deal with a lot of rejection and criticism, being out of work (beating yourself up thinking you’re not good enough) - but it’s all worth it when you have a chance of doing what you love.

The first thing my mom, my twin and I did this morning? Exchanged messages wishing each other a happy World Theatre Day - and I know we will continue to do so forever. Today, I’m sending love to all theatre lovers, not only actors, directors, technicians, designers, engineers… But to the theatregoers too. Without you, there is no theatre - and believe me, nothing can replace the presence of a live audience and sharing a story together. For that is a true magic of theatre.

Dzisiaj, w Dniu Teatru, jestem nieco bardziej z siebie dumna. W ubiegłym roku wyprodukowałam w Londynie naszą polską “Balladynę” Słowackiego, po angielsku - grając główna postać tak samo, jak mama, kiedy ja miałam cztery lata. Było to po części moje podziękowanie za jej inspirację, chociaż muszę przyznać, że miałam sporo stresu wiedząc, że moja rodzina siedzi na widowni! Niemniej jednak, wraz z pomocą wspaniałej reżyserki i obsady, stworzyłam coś swojego, moją mała cząstkę teatru. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu zagramy “Balladynę”, wyznaczam też sobie kolejne aktorskie cele na najbliższy rok. Taki już jest ten zawód, nigdy nie przestajesz sie rozwijać, uczyć czegoś nowego, nawet kiedy masz przestój w pracy. To taki kreatywny świat, który jest twoją sceną, jeśli masz wystarczająco dużo odwagi, pasji i determinacji, żeby na niej stanąć - co w sumie przełożyć można na każda inną profesję. I nie zrozumcie mnie źle - aktorstwo nie jest usłaną różami ścieżką, wymaga dużo siły psychicznej, aby radzić sobie z odmową i krytyką, z okresami bez pracy (kiedy zaczynasz wmawiać sobie, że się do tego nie nadajesz) - ale jest tego wszystkiego warte, kiedy masz szansę robić to, co kochasz.

Pierwsza rzecz, jaką zrobiłyśmy dzisiaj rano z mamą i siostrą? Złożyłyśmy sobie, jak co roku, życzenia z okazji Dnia Teatru - i wiem, że tak już zostanie! Na koniec chciałabym zatem życzyć i Wam wszystkiego najlepszego w tym dniu - nie tylko aktorom, reżyserom, ludziom teatru, ale i wszystkim tym, którzy chodzą na przedstawienia. Bez widowni nie ma teatru - i możecie mi wierzyć, nic nie jest w stanie zastąpić obecności żywej widowni i poczucia wspólnego przeżywania jakiejś opowieści. To jest prawdziwa magia teatru.

Passing Stranger Theatre - the cast of “Balladina”

Passing Stranger Theatre - the cast of “Balladina”

Sarah Spratley as Goplana, Linus Karp as Sparkfire. Photo: Sebastian Lizon

Sarah Spratley as Goplana, Linus Karp as Sparkfire. Photo: Sebastian Lizon

George Hoey as Kirkor, Peter Martin as Hermit/King Pipiel III. Photo: Sebastian Lizon

George Hoey as Kirkor, Peter Martin as Hermit/King Pipiel III. Photo: Sebastian Lizon

Emmy Happisburgh as Mother, George Hoey as Kirkor. Photo: Sebastian Lizon

Emmy Happisburgh as Mother, George Hoey as Kirkor. Photo: Sebastian Lizon

Anelie Rose as Alina, myself as Balladina. Photo: Sebastian Lizon

Anelie Rose as Alina, myself as Balladina. Photo: Sebastian Lizon

Amelie Rose as Alina, myself as Balladina. Photo: Sebastian Lizon

Amelie Rose as Alina, myself as Balladina. Photo: Sebastian Lizon

Daniel McCaully as Von Kostrin. Photo: Sebastian Lizon

Daniel McCaully as Von Kostrin. Photo: Sebastian Lizon

Sarah Spratley as Goplana, Linus Karp as Sparkfire, Joseph Prestwich as Hornbeam. Photo: Sebastian Lizon

Sarah Spratley as Goplana, Linus Karp as Sparkfire, Joseph Prestwich as Hornbeam. Photo: Sebastian Lizon

Sarah spratley as Goplana, Greta Cepaite as Impling, Linus Karp as Sparkfire. Photo: Sebastian Lizon

Sarah spratley as Goplana, Greta Cepaite as Impling, Linus Karp as Sparkfire. Photo: Sebastian Lizon


Photography: Production photos: Polish Theatre Institute. ‘Balladina’ by Sebastian Lizon. The contents of this post belong to me, they may not be used for commercial purposes without my consent. If reposted, please credit me and the photographer. Zdjęcia: “Balladyna” - Sebastian Lizoń. Zdjęcia z przedstawień: Polski Instytut Teatralny. Zawartość posta należy do mnie i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy.