Incredible India
Dusty pink skies. Beautiful sunrises and sunsets. The most delicious food. Neverending streams or tuktuks and rickshaws. Streets that never go quiet. Smell of chai and inscents. Monkeys jumping between the buildings over your head, eyeing your backpacks. Cattle on so many train station platforms you get used to that sight like they belong there. India is everything you can expect it to be and more.
I should start by saying that I believe experiencing India can be very different and circumstantial for various people. I can only speak of my own perspective (that is of a white female - which I point out as firstly, I cannot speak for anyone else, and secondly, because it can on occasion affect the way you are approached, treated and responded to). There will be great moments, where locals are wonderful, happy to share their stories, offer to paint your hands with henna and suggest the best food to try. Where they will be kind and helpful, pointing our the ways to avoid a worse route, skip a ticket window madness or use their signal to call a taxi. But there will also be moments less pleasant. You will have cameras pointed at your face a lot. You will be asked to pose for selfies with families and boys who will most probably want share it on their gram with a weird comment (it’s okay to say NO, is what I’m trying to say), you will be followed by people wanting to sell you things for longer than you have patience for (you get that all over the world, of course, but with different intensity). There will be a big chance for you to get scammed on a larger scale (we are quite good with avoiding that in general, it comes with the experience of independent travel I guess. But Delhi was a different game - I will share more about it in a separate post soon). To the point - India can be rather intense, especially when done in a condensed way like we did, squeezing Mumbai, Delhi and Agra in a short adventure to get the taste for it (it’s worth finding the right hotel as it often becomes an oasis in otherwise loud and busy adventure - make sure to read a lot of reviews and opinions before booking!). Here are some snaps from my Indian diary. I hope you will enjoy them!
Beżowo-różowe niebo, przepiękne odcienie wschodów i zachodów słońca. Przepyszne jedzenie. Nieskończone strumienie tuk-tuków i rikszy na głośnych ulicach. Zapach herbaty chai i kadzideł. Małpy skaczące ponad naszymi głowami, z ciekawością obserwujące torby i plecaki. Krowy na peronach stacji kolejowych, widok, do którego przyzwyczajasz się po kilku razach. Indie pełne są rzeczy, których się spodziewasz… plus wielu niespodzianek.
Powinnam chyba zacząć od tego, że przygoda, jaką jest wizyta w Indiach, jest mocno specyficzna dla każdego z osobna. Wypowiadać mogę się tylko z własnego punktu widzenia, oczywiście (czyli białej kobiety, co podkreślam z dwóch względów: po pierwsze, bo nie chciałabym wypowiadać się w imieniu innych, po drugie, ponieważ nierzadko wpływa to na sposób, w jaki jest się postrzeganym i traktowanym), może dorzucając trzy grosze opinii mojego chłopaka. Odwiedzenie Indii to wiele pięknych chwil, gdzie mieszkańcy chętnie dzielą się swoimi historiami, oferują pomalowanie ci dłoni henną (bezpłatnie! Co jest rzadkością w dzisiejszych czasach) lub sugerują potrawy do spróbowania. Chwil, w których przyjdą z pomocą, abyś uniknął najgorszej trasy, szaleństwa kolejek do kas biletowych czy braku wifi do przywołania taksówki. Niestety, przytrafią się też chwile mniej przyjemne. Co krok będą ci robione zdjęcia, za twoim pozwoleniem i bez niego (wiele z nich to młodzi chłopcy, którzy zapewne wrzucą owe zdjęcia na Instagram udając, że jesteś ich dziewczyną), trafisz też na czyjegoś Facetime’a, w poczekalni stacji kolejowej. Co chcę powiedzieć, to tyle, żebyście nie bali się odmawiać. Wiele osób będzie wam też chciało sprzedać swoje usługi, nie uznając asertywności za odpowiedź, co czasem staje się dość uciążliwe zwłaszcza, jeśli osoby owe podążają za toba i nie chcą odpuścić (oczywiście, jest to sytuacja przytrafiająca się w większości krajów, o rożnym stopniu intensywności). Jest też szansa, że zostaniecie wrobieni w tak zwany “przekręt z Delhi”, o którym wcześniej nie wiedzieliśmy (opiszę go w osobnym poście) - mamy dużo doświadczenia w niezależnych podróżach i ciężko nas wrobić, a tego przekrętu uniknęliśmy dosłownie o włos! Co chcę podkreślić, to fakt, że jeśli chcecie odwiedzić Indie po raz pierwszy i zahaczyć o kilka najbardziej znanych punktów (jak my na przykład, czyli Mumbai, Delhi i Agra w kilka dni), będzie to podróż raczej intensywna, a nie dla relaksu (poza nabraniem oddechu w hotelu, który staje się czasem oazą spokoju i ucieczką od tłumów i donośnych dźwięków klaksonów na ulicach, dlatego warto wybrać odpowiednie dla was lokum i czytać rzetelne opinie). Poniżej załączam zdjęcia z naszej wyprawy. Mam nadzieję, że się Wam spodobają!
MUMBAI
The birthplace of Bollywood.
View from Bandra Fort.
Famous buildings of Bandra.
This building was the only one surrounded by birds which looked like something from a movie.
We took a train from Bandra Station to Chhatrapati Shivaji Terminus. I would highly recommend doing it, not only if you love trains like me, but just to get the feel for it. Open doors and being able to hung outside (safely guys!) is definitely an experience!
Chhatrapati Shivaji Terminus, a historical train station.
The Gateway of India.
The Taj Mahal Palace Hotel.
Touristy much? The Gateway of India is very popular amongst Indian tourists.
Jasmine bracelet.
View from the Marine Drive.
Marine Drive is full of Art Deco buildings.
Girgaum Chowpatty beach.
Babulnath Temple.
Babulnath Temple.
Mumbai’s Manhattain-like skyline.
My jelly sandals from Asos.
Happy place.
DELHI
The capital.
The India Gate, with Rashtrapati Bhavan building seen in the distance.
Delhi metro.
Humayun’s Tomb.
A view from Humayun’s Tomb.
Lodhi Garden, a British-era public park with ancient tombs.
Lodhi Art District.
AGRA
A day trip to the home of Taj Mahal.
Train station samosas.
First Class travellers.
Taj Mahal, one of the World Wonders.
Agra Fort with my good ol’ Gandys backpack.
Agra Fort.
Fag break.
Bust streets of Agra.
Fresh henna at the Grand Imperial.
Daisy London jewellery.
Agra Cantt Station.
DELHI
Part two, including a visit to Old Delhi.
Old Dehi.
Old Delhi.
Old Delhi mosque at the end of the street.
The Red Fort, Old Delhi.
New Delhi Lotus Temple.
Khan Market, New Delhi.
The contents of this post belong to me unless stated otherwise, they may not be used for commercial purposes without my consent. If re-posted, please credit me. For more info please check my disclosure agreement page.
Zawartość posta należy do mnie jeśli nie określono inaczej i nie może być używana w celach komercyjnych bez mojej zgody. W przypadku udostępnienia któregokolwiek z elementów proszę o oznaczenie mnie jako twórcy. Więcej na stronie mojej umowy o ujawnieniu informacji.